Strony

czwartek, 21 listopada 2013

Krótka informacja ode mnie :3

Wczoraj dodałam one-shota, a dziś już mam pomysł na coś nowego! :)
Tym razem będzie to wieloczęściowe opowiadanie (na obecną chwilę przewiduję 3 części, może 4), do którego zainspirowało mnie pytanie "jakiego koloru jest lustro?" xD
Myślę, że przy dobrych wiatrach pierwsza część pojawi się w niedzielę :)
Trzymajcie kciuki ! ;*


środa, 20 listopada 2013

Destielowy one-shot (Insanis)

Wpadam do was z Destielowym one-shotem *_* Nareszcie xd
 Dla niewtajemniczonych:
 Destiel = Dean + Castiel (serial Supernatural)
Żeby zrozumieć nie trzeba oglądać serialu, postanowiłam po prostu wreszcie napisać takiego one-shota, bo siedzi mi w głowie od.... cholernie długiego czasu, a przecież pomysły nie mogą sie marnować.
Zapraszam do czytania, czekam na krytykę! ♥ Szczególnie chciałabym przeczytać gdzie zgubiłam przecinki xd
A tak swoją drogą to wyznaję zasadę:
CZYTASZ = KOMENTUJESZ


OSTRZEŻENIE 
(jakkolwiek dziwnie jest przeczytać takie słowo jako wprowadzenie do one-shota)
 Tekst zawiera wątek homoseksualny!

     - Dean! - Castiel wykrzyczał imię swojego przyjaciela, zaraz kiedy otworzył drzwi. Szatyn* wstał od stołu i poszedł szybko w kierunku przedpokoju. Po brzmieniu głosu Casa nie można było wywnioskować nic dobrego, więc był trochę zaniepokojony.
 Dean spojrzał na bruneta pytająco, kiedy wszedł do przedpokoju i zobaczył go opierającego się plecami o wejściowe drzwi. Twarz Casa była dziwnie blada. Dean podtrzymując go pomógł mu dojść do łóżka, gdzie jego przyjaciel położył się wygodnie, kładąc głowę na miękką poduszkę. Poduszkę Deana.
 - Co się stało? - Zapytał niespokojny Winchester ** i usiadł na stołku koło łóżka na którym leżał ledwie przytomny Castiel.
 - Najpierw daj mi coś od bólu głowy, proszę. - Poprosił czarnowłosy i pomasował swoje skronie.
Dean wstał niechętnie i udał się po aspirynę oraz szklankę wody. Był zdenerwowany. Martwiła go długa lista złych rzeczy, które mogły spotkać Casa. Już-nie-anioł*** od zawsze pakował się w jakieś kłopoty, więc tym razem pewnie nie było inaczej.
 - Trzymaj. - Rzucił Dean do Castiela i podał mu aspirynę oraz wodę, a ten szybko połknął tabletkę, popijając ją.
 - Ból głowy to kolejna wada bycia człowiekiem. - Powiedział czarnowłosy i spojrzał w sufit, ponownie kładąc głowę na miękkiej, deanowej poduszce.
 - Przez ostatni tydzień zdążyłeś wymienić co najmniej piętnaście wad człowieczeństwa.
 - Najwyraźniej jestem strasznym marudą. - Powiedział ciemnowłosy i zamknął oczy biorąc głęboki oddech.
 - Mów lepiej co się stało, Cas. - Poprosił niespokojny Winchester.
 - Upadłe anioły.
Te dwa słowa wystarczyły Deanowi, żeby zrozumieć o co chodzi. Odkąd Metatron wykorzystał castielową naiwność do zaklęcia, przez które anioły upadły, szukały one zemsty. Za cel obrały sobie zabicie Castiela, ponieważ obwiniały go za to, co się stało. Biedny, pozbawiony mocy przyjaciel Deana był ścigany przez setki, a może nawet tysiące wściekłych upadłych.
Sam**** i Dean, którzy należeli do ludzi raczej myślących już dużo wcześniej na ścianach ich małego domku wymalowali znaki, dzięki którym anioły nie mogły zlokalizować ich położenia. Byli tutaj bezpieczni.
 - Gdzie jest Sam? - zapytał Castiel i spojrzał pytająco na szatyna.
 - Pojechał przesłuchać Lilian, wiesz... siostrę tej dziewczyny, która zaginęła w lesie, w górach. Przypuszczamy, że to wendigo, ale wolimy się upewnić. - Odparł. - Aż trudno uwierzyć, że kilka lat temu zajmowaliśmy się tylko wendigo, duchami, albo wilkołakami, a teraz na ogonie siedzą nam setki aniołów, demonów, a swego czasu nawet sam Lucyfer. Udało nam się nawet powstrzymać apokalipsę! - dodał jeszcze Dean i wstał, żeby poszukać swojego telefonu. Martwił się o Sama, więc wolał upewnić się, że dojechał na miejsce bez żadnej szkody. Gdy go znalazł usiadł z powrotem na krześle obok łóżka, na którym leżał Cas.
 - Do kogo dzwonisz?
 - Do brata. - Odparł Winchester i zaczął przeglądać listę kontaktów w telefonie poszukując numeru do Sammy'ego.
Castiel położył swoją rękę na dłoni Deana uniemożliwiając mu wybranie odpowiedniego kontaktu
 - Da sobie radę. - Powiedział brunet i spojrzał Deanowi w oczy.
    Winchester  poczuł mrowienie w żołądku i zimny pot na plecach. Takie spojrzenie Castiela kierowane na niego okropnie go peszyło. Nie potrafił przyznać nawet samemu sobie, że Cas pociągał go bardziej niż wszystkie napotkane do tej pory dziewczyny. Zdarzało się, że myślał o już-nie-aniele nie kontrolując tego. Przywoływał w myślach błękit jego oczu, czerń włosów, nawet brzmienie głosu. Jednak zawsze gdy orientował się, że właśnie myśli o Castielu szybko skupiał się na czymś innym. Nie dopuszczał do siebie wiadomości, że może coś czuć do swojego przyjaciela. Nie chciał tego. Zdarzało się nawet, że Dean śnił o czarnowłosym. Tulił go w swoich ramionach i szeptał mu do ucha jak bardzo jest dla niego ważny albo całowali się namiętnie na deanowym łóżku zdejmując z siebie wszystkie części garderoby, aż w końcu kończyli zupełnie nadzy w swoich objęciach. Dean lubił te sny, nawet jeśli nie chciał tego przyznać chociażby samemu sobie. Takie senne marzenia napełniały go czymś pozytywnym, chęcią do życia oraz czymś w rodzaju radości. Chyba, że pojawiał się Castiel i patrzył na niego wzrokiem, który powalał na łopatki. Wtedy właśnie zaczynał żałować, że wszystko o czym myśli i śni to tylko marzenia kłębiące się garściami w jego głowie.
    Cas nie potrafił oderwać wzroku od Deana. Uwielbiał patrzeć na niego przyglądając się dokładnie każdemu szczegółowi jego twarzy. Najbardziej lubił deanowe, zielone oczy i piękne usta. Mógłby wiele oddać za pocałowanie takich ust! Nie do końca rozumiał, co czuje do Winchestera. Kiedy był aniołem i mieszkał w niebie nie myślał nawet o uczuciach. Stały mu się one bliższe, gdy zaczął regularnie schodzić na Ziemię do Sama i Deana, a teraz, kiedy był człowiekiem czuł jak każdy inny. Nie chodziło tutaj tylko o głód, zimno, senność, czy ból głowy. W grę wchodziła między innymi miłość. Potrzebował jej jak każdy człowiek na Ziemi, a dodatkowo potrafił kochać tak jak większość. Wydawało mu się, że to właśnie Deana darzy miłością, ale nie był tego pewien, bo przecież niewiele wiedział o człowieczeństwie i uczuciach.
    Dean odwrócił wzrok. Czuł się nieswojo, kiedy Cas tak na niego patrzył. Miał ochotę rzucić się mu na szyję, ale wiedział, że nie może tego zrobić. Nie mógł się narażać na odrzucenie ze strony przyjaciela. Mimo wszystko przebywanie z nim sam na sam było dla Deana bardzo trudne.
    Castielowi również nie było łatwo. Chciał przytulić mocno Deana, jednak bał się, że zostanie odepchnięty. Gdy jeszcze był aniołem widział na Ziemi niewiele par męsko-męskich, a te nieliczne, które istniały spotykały się z obelgami, wyzwiskami oraz innymi przykrościami.
    W pokoju panowała cisza. Żaden z nich się nie odzywał, bo oboje nie wiedzieli co powiedzieć. Gdyby potrafili czytać sobie w myślach to pewnie właśnie spełniałoby się jedno z deanowych marzeń sennych o namiętnych pocałunkach i ściąganiu z siebie poszczególnych części garderoby. Było to jednak niemożliwe, bo ludzie nie potrafili porozumiewać się ze sobą przy pomocy telepatii.
     Winchester oderwał wzrok od Casa i dopiero wtedy zauważył, że ten jest ranny.
 - Twoja ręka! Ty krwawisz! - wykrzyknął wybudzony z dziwnego stanu umysłu, w którym właśnie był pogrążony i szybko podniósł się z krzesła. - Chodź do łazienki, opatrzymy to. - Dodał już nieco spokojniej.
Castiel wstał powoli i wolnym krokiem poszedł do łazienki, gdzie Dean już na niego czekał. To, że rany nie goiły się nienaturalnie szybko było kolejną wadą bycia człowiekiem. Brunet ściągnął z siebie swoja bordową bluzę, żeby Winchester mógł obejrzeć jego ramie. Dean odłożył castielowe ubranie na bok i przyjrzał się ranie. Głębokie rozcięcie zadane najprawdopodobniej nożem znajdowało się mniej więcej w połowie ramienia. Krew ciekła stróżką po ręce Casa w ostateczności kapiąc na podłogę. Dean sięgnął po wodę utlenioną, gaziki i specjalny opatrunek do ran ciętych. Przelał castielową ranę wodą utlenioną, a brunet skrzywił się, gdy rozcięcie zaczęło piec. Szatyn delikatnie przetarł ranę i ponowie nalał na nią wodę utlenioną, po czym opatrzył starannie, a na końcu zabandażował.
Castiel spojrzał za siebie, żeby podziękować Deanowi. Szatyn w tym momencie stał za Casem i poprawiał bandaż, nie chciał, żeby zsunął się z opatrunku. Ich twarze znalazły się niecałe dwa centymetry od siebie, a oddechy się zmieszały. Cała sytuacja była dosyć niezręczna
Czarnowłosy nie wytrzymał. Trochę wbrew własnej woli złożył pocałunek na deanowych ustach. Winchestera najpierw ogarnęło zdziwienie, a potem nie do końca świadomy tego co robi odwzajemnił pocałunek i wplótł palce w jego czarne włosy. Objęli się mocno i zaczęli całować jeszcze namiętniej. Mieli w głowach tysiące myśli, nie byli do końca pewni czy przypadkiem nie śnią, ale to nie było ważne. Teraz liczyła się dla nich obojga tylko bliskość tego drugiego i ich przylegające do siebie usta.
Dean kopniakiem otworzył drzwi i przyciągnął Casa jeszcze bliżej siebie. Wypuszczenie go ze swoich ramion było ostatnią rzeczą, której teraz chciał, bo bał się, że gdy to zrobi wszystko okaże się tylko snem, a on się obudzi.
Oboje pomyśleli dokładnie o tym samym-łóżko jest zdecydowanie wygodniejsze niż ściana w łazience, do której Castiel przywierał plecami.
Chwilę później znaleźli się na samowym łóżku. Pech chciał, że to właśnie ono stało bliżej łazienki, niż te Deana. Castiel błądził palcami po torsie Deana, który przykrywała koszulka. Już-nie-anioł pod wpływem impulsu i podniecenia wsunął dłonie pod deanową bluzkę ściągając ją płynnym ruchem w międzyczasie spoglądając w jego szmaragdowe oczy.
Dean pozwolił Castielowi ściągnąć z siebie koszulkę, a on sam w tym momencie spojrzał w jego szafirowe oczy. Miał mętlik w głowie. Nie był pewny, czy cała sytuacja powinna w ogóle mieć jakieś miejsce w jego życiu, bo wiedział, że mogło to pociągnąć za sobą wiele konsekwencji, ale wzajemna potrzeba bliskości była dużo silniejsza niż zdrowy rozsądek.
Winchester nie pozostał dłużny Castielowi i zwinnie ściągnął z niego bluzkę. Deanowe dłonie wędrowały szybko po klatce piersiowej bruneta coraz niżej, niżej i niżej, aż do paska jego spodni, który szatyn błyskawicznie odpiął, po czym zatrzymał się na chwilę. Nastąpiło jakieś dziwne oczyszczenie deanowego umysłu. Spojrzał na Castiela ciężko oddychając.
 - Co my robimy? - zapytał cicho Dean i przeczesał włosy palcami. Zsunął się z łóżka na podłogę i oparł plecami o komodę. Cas spojrzał na niego i westchnął.
Zapadła nieznośna cisza, a powietrze dookoła stało się tak gęste, że można było kroić je nożem
 - Przepraszam... - Odezwał się czarnowłosy po kilku okrutnie ciągnących się minutach, tym samym rozdzierając ciszę na strzępy, zupełnie jak kartkę papieru. Do jego oczu napłynęły łzy, zacisnął dłonie w pięści i spojrzał w sufit. Przepełniało go dziwne poczucie winy... W końcu to on zrobił decydujący krok. Myślał, że to co czuję do starszego z braci było odwzajemnione, ale okazało się, że działał on pod wpływem impulsu. 
Dean spojrzał na czarnowłosego, a wtedy zobaczył łzę spływającą po castielowym policzku. Zamknął oczy, wziął głęboki oddech i podniósł się podłogi, siadając na łóżku, obok bruneta.
Castiel zadrżał, gdy poczuł, że Dean obejmuje go swoim ramieniem. Spojrzał na niego niepewnie. Winchester wytarł wierzchem dłoni łzę spływającą po policzku Casa, spojrzał mu w oczy i złożył delikatny pocałunek na castielowych ustach. Wszystko to zrobił z taką czułością i delikatnością, że sam się sobie dziwił. Pierwszy raz był dla kogokolwiek tak delikatny, jakby jakikolwiek gwałtowniejszy, bądź silniejszy ruch mógł śmiertelnie skrzywdzić już-nie-anioła.... Jako człowiek wydawał się on taki delikatny... 
Dean ujął twarz Cassa w dłonie, tym samym zmuszając go, by ten spojrzał na niego.
 - Kocham Cię Castiel. - Wyszeptał cicho i uśmiechnął się delikatnie. Teraz już wiedział, że oboje pragnęli tego samego-swojej wzajemnej bliskości. 
Cała sytuacja wydawała się Deanowi bardzo nierealistyczna. Nie potrafił uwierzyć, że naprawdę siedzi razem z do połowy rozebranym Casem na łóżku, obejmując go swoim ramieniem. 
 - Dean... - Szatyn położył palec wskazujący na ustach niebieskookiego, uniemożliwiając mu powiedzenie czegokolwiek. 
 - Nic nie mów, dobrze? - poprosił i przyciągnął Castiela bliżej siebie.
Siedzieli ogarnięci ciszą i przytulani do siebie. Nie mieli ochoty ani pomysłu na jakąś rozmowę. Jedyną rzeczą, która się teraz liczyła, była ich wzajemna bliskość, ciepło i to co czuli do siebie. Oboje czuli się szczęśliwi...
Wiedzieli, że to nie sen, że to wszystko dzieje się naprawdę. Castiel wtulił się jeszcze bardziej w ciepłe ciało Deana, a ten objął go jeszcze mocniej.
I mogli trwać w takiej pozycji, obejmują się wzajemnie, nawet do końca świata....


"I będzie tak jakby się nigdy miał nie skończyć świat...
Jakby się nigdy nie miał skończyć dzień..."



WYJAŚNIENIA (gwiazdeczki):

* Szatyn - Dean w serialu ma włosy koloru ciemnego blondu, ale przecież nie będę sobie utrudniać pisząc "ciemny blondyn" :D Lenistwo uszczęśliwia ♥
** Winchester - nazwisko Deana.
*** Już-nie-anioł - akcja dzieje się gdzieś w 9 sezonie SPN, kiedy Anioły upadają, a Castiel dodatkowo zostaje pozbawiony swojej łaski, przez co staje się zupełnie zwyczajnym człowiekiem (wtajemniczeni widzą o co chodzi, a tym niewtajemniczonym chyba trochę przybliżyłam tę kwestię)
**** Sam - młodszy brat Deana.

niedziela, 17 listopada 2013

To znów ja.

Nie, jeszcze nie przybywam z żadną namiastką mojej twórczości. Chciałabym wam powiedzieć tylko, że nareszcie biorę się za przepisywanie tego z kartki na komputer :)
Trzymajcie kciuki za to, żeby mi się nie odechciało :D A jeśli chęć do przepisywania zniknie to proszę kogokolwiek o internetowego kopa w tyłek :D
Wyczekujcie one-shota! Możliwe, że pojawi się jeszcze dziś ♥

Pozdrawiam ♥