Strony

czwartek, 21 listopada 2013

Krótka informacja ode mnie :3

Wczoraj dodałam one-shota, a dziś już mam pomysł na coś nowego! :)
Tym razem będzie to wieloczęściowe opowiadanie (na obecną chwilę przewiduję 3 części, może 4), do którego zainspirowało mnie pytanie "jakiego koloru jest lustro?" xD
Myślę, że przy dobrych wiatrach pierwsza część pojawi się w niedzielę :)
Trzymajcie kciuki ! ;*


środa, 20 listopada 2013

Destielowy one-shot (Insanis)

Wpadam do was z Destielowym one-shotem *_* Nareszcie xd
 Dla niewtajemniczonych:
 Destiel = Dean + Castiel (serial Supernatural)
Żeby zrozumieć nie trzeba oglądać serialu, postanowiłam po prostu wreszcie napisać takiego one-shota, bo siedzi mi w głowie od.... cholernie długiego czasu, a przecież pomysły nie mogą sie marnować.
Zapraszam do czytania, czekam na krytykę! ♥ Szczególnie chciałabym przeczytać gdzie zgubiłam przecinki xd
A tak swoją drogą to wyznaję zasadę:
CZYTASZ = KOMENTUJESZ


OSTRZEŻENIE 
(jakkolwiek dziwnie jest przeczytać takie słowo jako wprowadzenie do one-shota)
 Tekst zawiera wątek homoseksualny!

     - Dean! - Castiel wykrzyczał imię swojego przyjaciela, zaraz kiedy otworzył drzwi. Szatyn* wstał od stołu i poszedł szybko w kierunku przedpokoju. Po brzmieniu głosu Casa nie można było wywnioskować nic dobrego, więc był trochę zaniepokojony.
 Dean spojrzał na bruneta pytająco, kiedy wszedł do przedpokoju i zobaczył go opierającego się plecami o wejściowe drzwi. Twarz Casa była dziwnie blada. Dean podtrzymując go pomógł mu dojść do łóżka, gdzie jego przyjaciel położył się wygodnie, kładąc głowę na miękką poduszkę. Poduszkę Deana.
 - Co się stało? - Zapytał niespokojny Winchester ** i usiadł na stołku koło łóżka na którym leżał ledwie przytomny Castiel.
 - Najpierw daj mi coś od bólu głowy, proszę. - Poprosił czarnowłosy i pomasował swoje skronie.
Dean wstał niechętnie i udał się po aspirynę oraz szklankę wody. Był zdenerwowany. Martwiła go długa lista złych rzeczy, które mogły spotkać Casa. Już-nie-anioł*** od zawsze pakował się w jakieś kłopoty, więc tym razem pewnie nie było inaczej.
 - Trzymaj. - Rzucił Dean do Castiela i podał mu aspirynę oraz wodę, a ten szybko połknął tabletkę, popijając ją.
 - Ból głowy to kolejna wada bycia człowiekiem. - Powiedział czarnowłosy i spojrzał w sufit, ponownie kładąc głowę na miękkiej, deanowej poduszce.
 - Przez ostatni tydzień zdążyłeś wymienić co najmniej piętnaście wad człowieczeństwa.
 - Najwyraźniej jestem strasznym marudą. - Powiedział ciemnowłosy i zamknął oczy biorąc głęboki oddech.
 - Mów lepiej co się stało, Cas. - Poprosił niespokojny Winchester.
 - Upadłe anioły.
Te dwa słowa wystarczyły Deanowi, żeby zrozumieć o co chodzi. Odkąd Metatron wykorzystał castielową naiwność do zaklęcia, przez które anioły upadły, szukały one zemsty. Za cel obrały sobie zabicie Castiela, ponieważ obwiniały go za to, co się stało. Biedny, pozbawiony mocy przyjaciel Deana był ścigany przez setki, a może nawet tysiące wściekłych upadłych.
Sam**** i Dean, którzy należeli do ludzi raczej myślących już dużo wcześniej na ścianach ich małego domku wymalowali znaki, dzięki którym anioły nie mogły zlokalizować ich położenia. Byli tutaj bezpieczni.
 - Gdzie jest Sam? - zapytał Castiel i spojrzał pytająco na szatyna.
 - Pojechał przesłuchać Lilian, wiesz... siostrę tej dziewczyny, która zaginęła w lesie, w górach. Przypuszczamy, że to wendigo, ale wolimy się upewnić. - Odparł. - Aż trudno uwierzyć, że kilka lat temu zajmowaliśmy się tylko wendigo, duchami, albo wilkołakami, a teraz na ogonie siedzą nam setki aniołów, demonów, a swego czasu nawet sam Lucyfer. Udało nam się nawet powstrzymać apokalipsę! - dodał jeszcze Dean i wstał, żeby poszukać swojego telefonu. Martwił się o Sama, więc wolał upewnić się, że dojechał na miejsce bez żadnej szkody. Gdy go znalazł usiadł z powrotem na krześle obok łóżka, na którym leżał Cas.
 - Do kogo dzwonisz?
 - Do brata. - Odparł Winchester i zaczął przeglądać listę kontaktów w telefonie poszukując numeru do Sammy'ego.
Castiel położył swoją rękę na dłoni Deana uniemożliwiając mu wybranie odpowiedniego kontaktu
 - Da sobie radę. - Powiedział brunet i spojrzał Deanowi w oczy.
    Winchester  poczuł mrowienie w żołądku i zimny pot na plecach. Takie spojrzenie Castiela kierowane na niego okropnie go peszyło. Nie potrafił przyznać nawet samemu sobie, że Cas pociągał go bardziej niż wszystkie napotkane do tej pory dziewczyny. Zdarzało się, że myślał o już-nie-aniele nie kontrolując tego. Przywoływał w myślach błękit jego oczu, czerń włosów, nawet brzmienie głosu. Jednak zawsze gdy orientował się, że właśnie myśli o Castielu szybko skupiał się na czymś innym. Nie dopuszczał do siebie wiadomości, że może coś czuć do swojego przyjaciela. Nie chciał tego. Zdarzało się nawet, że Dean śnił o czarnowłosym. Tulił go w swoich ramionach i szeptał mu do ucha jak bardzo jest dla niego ważny albo całowali się namiętnie na deanowym łóżku zdejmując z siebie wszystkie części garderoby, aż w końcu kończyli zupełnie nadzy w swoich objęciach. Dean lubił te sny, nawet jeśli nie chciał tego przyznać chociażby samemu sobie. Takie senne marzenia napełniały go czymś pozytywnym, chęcią do życia oraz czymś w rodzaju radości. Chyba, że pojawiał się Castiel i patrzył na niego wzrokiem, który powalał na łopatki. Wtedy właśnie zaczynał żałować, że wszystko o czym myśli i śni to tylko marzenia kłębiące się garściami w jego głowie.
    Cas nie potrafił oderwać wzroku od Deana. Uwielbiał patrzeć na niego przyglądając się dokładnie każdemu szczegółowi jego twarzy. Najbardziej lubił deanowe, zielone oczy i piękne usta. Mógłby wiele oddać za pocałowanie takich ust! Nie do końca rozumiał, co czuje do Winchestera. Kiedy był aniołem i mieszkał w niebie nie myślał nawet o uczuciach. Stały mu się one bliższe, gdy zaczął regularnie schodzić na Ziemię do Sama i Deana, a teraz, kiedy był człowiekiem czuł jak każdy inny. Nie chodziło tutaj tylko o głód, zimno, senność, czy ból głowy. W grę wchodziła między innymi miłość. Potrzebował jej jak każdy człowiek na Ziemi, a dodatkowo potrafił kochać tak jak większość. Wydawało mu się, że to właśnie Deana darzy miłością, ale nie był tego pewien, bo przecież niewiele wiedział o człowieczeństwie i uczuciach.
    Dean odwrócił wzrok. Czuł się nieswojo, kiedy Cas tak na niego patrzył. Miał ochotę rzucić się mu na szyję, ale wiedział, że nie może tego zrobić. Nie mógł się narażać na odrzucenie ze strony przyjaciela. Mimo wszystko przebywanie z nim sam na sam było dla Deana bardzo trudne.
    Castielowi również nie było łatwo. Chciał przytulić mocno Deana, jednak bał się, że zostanie odepchnięty. Gdy jeszcze był aniołem widział na Ziemi niewiele par męsko-męskich, a te nieliczne, które istniały spotykały się z obelgami, wyzwiskami oraz innymi przykrościami.
    W pokoju panowała cisza. Żaden z nich się nie odzywał, bo oboje nie wiedzieli co powiedzieć. Gdyby potrafili czytać sobie w myślach to pewnie właśnie spełniałoby się jedno z deanowych marzeń sennych o namiętnych pocałunkach i ściąganiu z siebie poszczególnych części garderoby. Było to jednak niemożliwe, bo ludzie nie potrafili porozumiewać się ze sobą przy pomocy telepatii.
     Winchester oderwał wzrok od Casa i dopiero wtedy zauważył, że ten jest ranny.
 - Twoja ręka! Ty krwawisz! - wykrzyknął wybudzony z dziwnego stanu umysłu, w którym właśnie był pogrążony i szybko podniósł się z krzesła. - Chodź do łazienki, opatrzymy to. - Dodał już nieco spokojniej.
Castiel wstał powoli i wolnym krokiem poszedł do łazienki, gdzie Dean już na niego czekał. To, że rany nie goiły się nienaturalnie szybko było kolejną wadą bycia człowiekiem. Brunet ściągnął z siebie swoja bordową bluzę, żeby Winchester mógł obejrzeć jego ramie. Dean odłożył castielowe ubranie na bok i przyjrzał się ranie. Głębokie rozcięcie zadane najprawdopodobniej nożem znajdowało się mniej więcej w połowie ramienia. Krew ciekła stróżką po ręce Casa w ostateczności kapiąc na podłogę. Dean sięgnął po wodę utlenioną, gaziki i specjalny opatrunek do ran ciętych. Przelał castielową ranę wodą utlenioną, a brunet skrzywił się, gdy rozcięcie zaczęło piec. Szatyn delikatnie przetarł ranę i ponowie nalał na nią wodę utlenioną, po czym opatrzył starannie, a na końcu zabandażował.
Castiel spojrzał za siebie, żeby podziękować Deanowi. Szatyn w tym momencie stał za Casem i poprawiał bandaż, nie chciał, żeby zsunął się z opatrunku. Ich twarze znalazły się niecałe dwa centymetry od siebie, a oddechy się zmieszały. Cała sytuacja była dosyć niezręczna
Czarnowłosy nie wytrzymał. Trochę wbrew własnej woli złożył pocałunek na deanowych ustach. Winchestera najpierw ogarnęło zdziwienie, a potem nie do końca świadomy tego co robi odwzajemnił pocałunek i wplótł palce w jego czarne włosy. Objęli się mocno i zaczęli całować jeszcze namiętniej. Mieli w głowach tysiące myśli, nie byli do końca pewni czy przypadkiem nie śnią, ale to nie było ważne. Teraz liczyła się dla nich obojga tylko bliskość tego drugiego i ich przylegające do siebie usta.
Dean kopniakiem otworzył drzwi i przyciągnął Casa jeszcze bliżej siebie. Wypuszczenie go ze swoich ramion było ostatnią rzeczą, której teraz chciał, bo bał się, że gdy to zrobi wszystko okaże się tylko snem, a on się obudzi.
Oboje pomyśleli dokładnie o tym samym-łóżko jest zdecydowanie wygodniejsze niż ściana w łazience, do której Castiel przywierał plecami.
Chwilę później znaleźli się na samowym łóżku. Pech chciał, że to właśnie ono stało bliżej łazienki, niż te Deana. Castiel błądził palcami po torsie Deana, który przykrywała koszulka. Już-nie-anioł pod wpływem impulsu i podniecenia wsunął dłonie pod deanową bluzkę ściągając ją płynnym ruchem w międzyczasie spoglądając w jego szmaragdowe oczy.
Dean pozwolił Castielowi ściągnąć z siebie koszulkę, a on sam w tym momencie spojrzał w jego szafirowe oczy. Miał mętlik w głowie. Nie był pewny, czy cała sytuacja powinna w ogóle mieć jakieś miejsce w jego życiu, bo wiedział, że mogło to pociągnąć za sobą wiele konsekwencji, ale wzajemna potrzeba bliskości była dużo silniejsza niż zdrowy rozsądek.
Winchester nie pozostał dłużny Castielowi i zwinnie ściągnął z niego bluzkę. Deanowe dłonie wędrowały szybko po klatce piersiowej bruneta coraz niżej, niżej i niżej, aż do paska jego spodni, który szatyn błyskawicznie odpiął, po czym zatrzymał się na chwilę. Nastąpiło jakieś dziwne oczyszczenie deanowego umysłu. Spojrzał na Castiela ciężko oddychając.
 - Co my robimy? - zapytał cicho Dean i przeczesał włosy palcami. Zsunął się z łóżka na podłogę i oparł plecami o komodę. Cas spojrzał na niego i westchnął.
Zapadła nieznośna cisza, a powietrze dookoła stało się tak gęste, że można było kroić je nożem
 - Przepraszam... - Odezwał się czarnowłosy po kilku okrutnie ciągnących się minutach, tym samym rozdzierając ciszę na strzępy, zupełnie jak kartkę papieru. Do jego oczu napłynęły łzy, zacisnął dłonie w pięści i spojrzał w sufit. Przepełniało go dziwne poczucie winy... W końcu to on zrobił decydujący krok. Myślał, że to co czuję do starszego z braci było odwzajemnione, ale okazało się, że działał on pod wpływem impulsu. 
Dean spojrzał na czarnowłosego, a wtedy zobaczył łzę spływającą po castielowym policzku. Zamknął oczy, wziął głęboki oddech i podniósł się podłogi, siadając na łóżku, obok bruneta.
Castiel zadrżał, gdy poczuł, że Dean obejmuje go swoim ramieniem. Spojrzał na niego niepewnie. Winchester wytarł wierzchem dłoni łzę spływającą po policzku Casa, spojrzał mu w oczy i złożył delikatny pocałunek na castielowych ustach. Wszystko to zrobił z taką czułością i delikatnością, że sam się sobie dziwił. Pierwszy raz był dla kogokolwiek tak delikatny, jakby jakikolwiek gwałtowniejszy, bądź silniejszy ruch mógł śmiertelnie skrzywdzić już-nie-anioła.... Jako człowiek wydawał się on taki delikatny... 
Dean ujął twarz Cassa w dłonie, tym samym zmuszając go, by ten spojrzał na niego.
 - Kocham Cię Castiel. - Wyszeptał cicho i uśmiechnął się delikatnie. Teraz już wiedział, że oboje pragnęli tego samego-swojej wzajemnej bliskości. 
Cała sytuacja wydawała się Deanowi bardzo nierealistyczna. Nie potrafił uwierzyć, że naprawdę siedzi razem z do połowy rozebranym Casem na łóżku, obejmując go swoim ramieniem. 
 - Dean... - Szatyn położył palec wskazujący na ustach niebieskookiego, uniemożliwiając mu powiedzenie czegokolwiek. 
 - Nic nie mów, dobrze? - poprosił i przyciągnął Castiela bliżej siebie.
Siedzieli ogarnięci ciszą i przytulani do siebie. Nie mieli ochoty ani pomysłu na jakąś rozmowę. Jedyną rzeczą, która się teraz liczyła, była ich wzajemna bliskość, ciepło i to co czuli do siebie. Oboje czuli się szczęśliwi...
Wiedzieli, że to nie sen, że to wszystko dzieje się naprawdę. Castiel wtulił się jeszcze bardziej w ciepłe ciało Deana, a ten objął go jeszcze mocniej.
I mogli trwać w takiej pozycji, obejmują się wzajemnie, nawet do końca świata....


"I będzie tak jakby się nigdy miał nie skończyć świat...
Jakby się nigdy nie miał skończyć dzień..."



WYJAŚNIENIA (gwiazdeczki):

* Szatyn - Dean w serialu ma włosy koloru ciemnego blondu, ale przecież nie będę sobie utrudniać pisząc "ciemny blondyn" :D Lenistwo uszczęśliwia ♥
** Winchester - nazwisko Deana.
*** Już-nie-anioł - akcja dzieje się gdzieś w 9 sezonie SPN, kiedy Anioły upadają, a Castiel dodatkowo zostaje pozbawiony swojej łaski, przez co staje się zupełnie zwyczajnym człowiekiem (wtajemniczeni widzą o co chodzi, a tym niewtajemniczonym chyba trochę przybliżyłam tę kwestię)
**** Sam - młodszy brat Deana.

niedziela, 17 listopada 2013

To znów ja.

Nie, jeszcze nie przybywam z żadną namiastką mojej twórczości. Chciałabym wam powiedzieć tylko, że nareszcie biorę się za przepisywanie tego z kartki na komputer :)
Trzymajcie kciuki za to, żeby mi się nie odechciało :D A jeśli chęć do przepisywania zniknie to proszę kogokolwiek o internetowego kopa w tyłek :D
Wyczekujcie one-shota! Możliwe, że pojawi się jeszcze dziś ♥

Pozdrawiam ♥

czwartek, 31 października 2013

Bum bum bumm!

Z mojego one-shota zrobił się long-shot, więc będziecie musieli zaczekać trochę zanim go przepiszę xD
Ale wiedzcie, że jest już prawie cały napisany :D
A jak na razie zapraszam na mojego CAŁKOWICIE nowego bloga, pierwszy rozdział się pisze :)

NOWY BLOG

Pozdrawiam, Insanis! ♥

niedziela, 13 października 2013

Dziewczyna anioł Lusia cz.IV

W końcu znalazł klucze, weszliśmy do środka. Moim oczom ukazał się przedpokój, w którym stała szafa na kurtki oraz obok niej malutka komoda na buty,  wszystko było w kolorze Kri. Na środku przedpokoju był dywan w kolorze brązu, a po lewej stronie wisiało na ścianie lustro. Zdjęłam kurtkę, a Victor powiesił ją na wieszaku i dał do szafy, po zdjęciu butów poszliśmy do gościnnego pokoju. Tam też panował ład i porządek. Usiadłam na czerwonej kanapie, a Victor poszedł robić obiad, chciałam iść z nim, lecz nie zgodził się. Obserwowałam pokój na ścianie wisiały obrazy, przestawiające kwiaty. Nawet nie zaważyłam kiedy przyszedł Victor do pokoju:
-Moja mama malowała je.- Powiedział cicho, jakby było mu smutno.
-Są śliczne, takie pełne energii.- Uśmiechnęłam się nieznacznie.
-Chodź obiad już podany do stołu.- Rzekł chwytając mnie za rękę i ciągnąc w stronę kuchni, gdzie znajdywała się jadalnie. Takie dwa w jednym.
Obiad był taki pyszny, że nie mogłam uwierzyć, że sam zrobił go. Po obiadku poszliśmy do jego pokoju gdzie było mnóstwo książek, stwierdziłam, że zapytam czy mogę pożyczyć parę, Victor zgodził się. Za jego oknem było okno do mojego pokoju. Chwilkę porozmawialiśmy, Było tak ciepło, że musiałam zdjąć bluzę.
Więc przy pierwszej lepszej okazji, gdy Victor poszedł po picie, ja usiłowałam zdjąć ją i wyglądać jak najbardziej normalnie. Wybrałam sobie trzy książki, które mnie wciągły. Victor przyszedł i przyniósł 2 szklanki i tymbarka wiśniowego. Był to mój ulubiony napój. Później weszliśmy na lapka usiedliśmy wygodnie na jego łóżku i odpaliliśmy film. Opowiadał on o kobiecie która zabiła swojego męża a potem przetrzymywała jego ciało w zamrażarce, co ciekawe która znajdywała się w jej własnej restauracji. Film był dosyć dziwny. Ale przy najmniej było śmiesznie. Popatrzałam na zegarek, który znajdywał się na mojej ręce. Była już 16;20 stwierdziłam, że wypada iść już do domu. Pożegnałam się z Victorem, który był smutny faktem, że już idę. Pocieszyłam go, że wracam do szkoły już jutro. Zapytał
-A ty gdzie chodzisz do szkoły ?-
-Do Technikum 2- od powiedziałam.
-He he ja do technikum 3, a jaki profil ?-Odpowiadał i pytał.
-Na informatykę, a ty?- Zapałam z ogromną ciekawością.
- Też informatyka.-Zaśmiał się.
Poszłam na dół a on za mną, podał mi kurtkę, ubrałam ją, później założyłam buty a on patrzył się w moje oczy, przez dobre parę minut. Nie mogłam przestać patrzyć się w jego niebieskie oczy, coś chciało bym go pocałowała na dowidzenia, lecz nie mogłam  zebrać odwagi by to zrobić. Lekko zdezoriętowana tą sytuacją poszłam w kierunku drzwi, a on złapał mnie za rękę i miałam wrażenie, że chce mnie pocałować, ale powiedział:
-Przyjdziesz jutro do mnie ?- Zapytał zarumieniony.
-Mogę, ale ty możesz przyjść do mnie też.- Od powiedziałam uśmiechając się.
Gdy przekroczyłam próg jego domu, wolnym krokiem udałam się do domu. Rozmyślałam nad tym uczuciem, które jest między mną a Victorem, może to miłość ?. Weszłam do domu posprzątałam trochę, zrobiłam herbatę i udałam się do swojego pokoju. Szybko zoriętowałam się, że nie wzięłam bluzy od Victora. W domu i tak było ciepło a bluzę odbiorę jutro przy okazji. Stwierdziłam że się przebiorę w sukienkę, bardzo lubię chodzić w sukienkach. Stwierdziłam, że założę czerwoną z białą kokardą. Zdjęłam białą bluzkę z siebie, oraz rozwiązałam sznurki, którymi zawsze związywałam przykrą tajemnicę. Popatrzałam w lustro jak moje skrzydła rozprostowywują się. Były śnieżno białe. Nie lubiłam ich, ponieważ przez nie byłam inna niż wszyscy. Łzy spłynęły mi po policzku. tak bardzo chciałam być jak inni...

sobota, 12 października 2013

Dziewczyna anioł Lusia cz.III

Obudziła mnie mama, która musiała wychodzić do pracy a z troski matczynej, wolała zapytać czy już lepiej się czuję. Jako, że za oknem była piękna jesień, miałam ochotę wyjść na krótki spacer, jednak byłam chora, a chciałam szybko wrócić do szkoły. Postanowiłam pozostać w cieplutkim domku. Zaplotłam włosy w warkocz, umyłam buzię, oraz śnieżno-białe ząbki. Zeszłam na dół, do kuchni by zrobić sobie śniadanie, standardowo wybrałam czekoladowe płatki z mlekiem. Usiadłam przed telewizorem i włączyłam pierwszy lepszy kanał czyli TVP 1. Gdzie obecnie leciały wiadomości. Nagle zadzwonił  dzwonek do drzwi prze straszona wylałam trochę mleka, na dywan. Poszłam otworzyć drzwi... oczywiście byłam jeszcze w piżamie. Nie mogłam uwierzyć, że Viktor wie gdzie mieszkam. Szybko powiedziałam by wszedł do środka. Nie wypada by czekał przed drzwiami, niczym warujący pies. W tym momencie uświadomiłam sobie, że mam taki ogromny bałagan, że aż wstyd.
- Usiądź, a ja w tym czasie ogarnę trochę tu i ubiorę się. Z góry przepraszam za bałagan ale nie spodziewałam się wizyty nikogo...- tak się nakręciłam, że nie mogłam przestać. A on powiedział tylko.
- Już spokojnie rozumiem, idź ja poczekam. I spróbuję niczego nie zdemolować.- dodał śmiejąc się.
Poszłam szybko, w sumie raczej pobiegłam ubrać się sprzątając przy okazji swoje rzeczy. Po 5 minutach byłam ubrana w białą bluzkę pod którą kryła się smutna tajemnica, którą ukrywałam przed wszystkimi.
Do tego założyłam spódniczkę falbaniastą i w włosy do pasa wpięłam kokardkę. Przy okazji szybko posprzątałam swój pokój i zeszłam na dół do Victora, który zaczną mi pomagać w sprzątaniu. Nalegałam by tego nie robił, ale z niego straszny osioł jest. Tak więc szybko uporaliśmy się z bałaganem.
Usiedliśmy przed telewizorem i zapytałam:
-Skąd wiedziałeś gdzie mieszkam ?- zapytałam po dłuższej chwili ciszy.
-Trudno żebym nie wiedział kto jest moją sąsiadką- uśmiechną się, ale mówił z powagą.
-Jak to jestem twoją sąsiadką ?- nie mogłam zakodować sobie, że on jest moim sąsiadem i mieszka dom ew dwa, trzy dalej.
-No tak widzę Cię z mojego okna, chodź do twojego pokoju pokażę Ci- po czym chwycił mnie za rękę i aż zaczął ciągnąć w stronę mojego pokoju.
Faktycznie poszliśmy do mojego pokoju, odsłoniłam roletę która była w kolorze różowym.
-Widzisz ja mam pokój tam i widzę Cię prawie codziennie.- Powiedział i jak zwykle uśmiechną się.
-Jak ja mogłam nie wiedzieć, że jesteś moim sąsiadem. Długo tak obserwujesz mnie ?- Zapytałam, tym razem bardziej z pogardą.
-Szczerze od jakiegoś miesiąca. Ale to tylko dlatego, że mieszkam od miesiąca tu. Wcześniej mieszkałem w Losev.- zasmucił się tym faktem.
-He he no widzisz, teraz przy najmniej wiem, że muszę uważać na Ciebie.- zaśmiałam się i pogłaskałam go po włosach.
-Dobra chyba muszę się zbierać już na obiad. Chcesz to możesz przyjść do mnie na obiad, rodziców nie ma, więc zrobię coś dobrego.- za proponował.
-Wiesz to dobry pomysł-stwierdziłam po krótkim zastanowieniu.

Po paru minutach poszliśmy do niego....

niedziela, 6 października 2013

Instynkt cz.1

~~ Sara ~~

  Krok za krokiem w bezkresną przestrzeń. Każdy kolejny dzień sprawia, że nadzieja mnie opuszcza.
  Umieram.
  A może nie?

  Znowu pada. Stoję na przystanku i czekam na ostatni autobus. Czekam na Niego. Tak dawno się nie widzieliśmy... Tylko On mnie wspiera. Tylko On o TYM wie. I tylko On mnie rozumie. To On co wieczór rozpala we mnie mały płomyk nadziei. "Będzie dobrze. Nauczysz się TO kontrolować..." "Śpij dobrze. Pamiętaj, że cię kocham."
  Krople deszczu muskają moją twarz, porządkując moje myśli swoim obcym chłodem. Zimno przenika przeze mnie, czuję jak dotyka mojego serca. Nie. To nie może się teraz zacząć. Zapach deszczu staje się bardziej intensywny. Nie! Nie chcę doświadczać tego kolejny raz. Nie teraz... Trzęsę się. Serce przyśpieszyło swoje tempo. Zaczynam panikować. Za chwilę instynkt weźmie górę nad rozumem. Za chwilę nie będę już sobą...
  "Biegnij"
  Nie...
  "Jesteś wolna... Biegnij!"
  Czuję silny skurcz.
  - Aa! Nie! Ja... - moje słowa tracą nagle cały swój sens. Ostatnim widokiem, zanim zamknęłam oczy jest nadjeżdżający autobus. Moje ubrania zsuwają się ze mnie. Ale teraz mnie to nie obchodzi. Teraz chcę tylko pobiec przed siebie, zniknąć gdzieś pomiędzy drzewami i śpiewać smutne pieśni do tego pięknego, świecącego delikatnym światłem księżyca, wyglądającego zza chmur.


~~ Jakub ~~

   Czyżby nie przyszła? Rozglądam się. Na przystanku nie ma żywej duszy. Przygryzam wargę. Zrezygnowany sięgam do kieszeni po telefon. Nagle moją uwagę przykuwają błyszczące w ciemności oczy. Jej piękne, zielone oczy.
  - Cześć - uśmiecham się. - Poznajesz mnie?
  W odpowiedzi słyszę ciche warknięcie.
  - To ja - wyciągam dłoń w jej stronę - nie bój się.
  Wilczyca nie spuszcza ze mnie wzroku. Nie ruszam się. Czekam na jej ruch. Nie mogę jej spłoszyć. Co biedna zrobi, kiedy przemieni się z powrotem w dziewczynę w jakimś obcym miejscu? I co ja powiem jej rodzicom?
  Sara zaczęła się trząść. Jej szare futro lekko się najeża, a oczy zmieniają się w cienkie szparki. Podchodzę bliżej. Podnoszę z ziemi jej ubrania i czekam, aż transformacja dobiegnie końca. Sara ciągle się trzęsąc wbiła palce w miękką od deszczu ziemię.
  - Wszystko ok? - pytam jednocześnie okrywając ją płaszczem. Klękam obok niej. Dziewczyna spogląda mi prosto w oczy.
  - Mhm - rzuciła mi się na szyję. - Ale... nie chcę tego więcej przechodzić...
  - Chodźmy do domu. - szepczę tylko i całuję ją w czoło.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
(Inspiracja: "Drżenie", "Niepokój" i "Ukojenie" - Maggie Stiefvater)

Mogłam się bardziej rozpisać... ale nie potrafię XD Chciałam wypróbować narrację pierwszoosobową i w czasie teraźniejszym. Może pomysł z wilkołakami jest trochę oklepany, ale mam nadzieję, że się to komuś spodoba. :)

Dziewczyna anioł. Lusia cz. II

Gdy obudziłam się, było dość późno. Poskładałam koc pod którym wszeniej leżałam i usiadłam na krześle przy komputerze.Standardowo otworzyłam stronę www.facebook.com, następnie poczytałam nowinki z życia znajomych i włączyłam gg i muzykę na youtube.com. Przeczytałam nowe notki na blogach i stwierdziłam, że zgłodniałam. Zeszłam po schodach do kuchni gdzie mama odgrzewała obiad.
-Cześć mamo, jak minął Ci dzień w pracy ?- Zapytałam czekając z niecierpliwością na odpowiedź.
-Nawet dobrze mamy dużo pracy i chyba jutro będę musiała zostać dłużej.- odpowiedziałą zmęczona.
O nic więcej nie pytałam, ponieważ wiedziałam jak bardzo mama była zmęczonai nurtowała ją praca.
Taty jeszcze nie było, siedział w pracy tak długo ile się dało, by zarobić na utrzymanie domu.
Zrobiłam sobie pośpiesznie herbatę owocową, oraz kamapki z dżemem i poszłam do swojego pokoju.
Usiadłam przed komputerem i moim oczom ukazałą się wiadomość od Victora. Nie wiedziałam skąd znał moje nazwisko i jak znalazł mnie na fb. Przeczytałam teść wiadomości dwa razy, by zrozumieć dokładny sens. Pisało w nim tak:

Hej Elisho,
Nie wiem czy wiesz, 
ale mieszkam niedaleko ciebie,
jak będziesz zdrowa, albo będziesz 
chciała porozmawiać napisz do mnie
Victor 

Miałam ochotę od razu napisać mu, że jutro może do mnie przyjść, lecz w samą porę uświadomiłam sobie, że znam go od paru godzin dopiero. W każdym razie wyłączyłąm komputer, i zadzwoniłam do przyjaciółki Oli. Rozmawiałyśmy całę 48 minut o Victorze, aż  w końcu mama podeszła do mnie i powiedziała;
-El, może zaproś Ol do siebie a nie marnujecie pieniądze.
Co zadziałało u mnie natychmiastowo, w takim razie zaprosiłam Olivie do siebie. Za równe 30 minut była u mnie. Zrobiłam herbatę i dałam ciasto upieczone przez mamę, następnie zaczełyśmy plotkować o tym, co kto nosi. Czas wtedy tak szybko mijał, że ledwie co obejrzałam się a Oli musiała już iść do domu bo była 21;20
Tak więc pożegnałam się z Olivią i poszłam do siebie na górę, ubrałąm piżamę w serduszka, oraz poszłam do łazienki. Umyłam zęby i buzię. Założyłam ciepłe skarpetni na noc i poszłam do łóżka. Zanim zasnełam przeczytałam kawałek Szekspira. I zasnełam nad książką ....

------------------------------>

Ten kawałek jest dość krótki tylkoze względu na późną godzinę jest 00;28
Więc wybaczcie za literówki i zjedzone literki. A i dedykacja dla czytającego to Kuchcika <3 
Masz, bo chciałeś XD

wtorek, 1 października 2013

Cześć :)

Hej, Insanis z tej strony ♥
Jestem początkującą pisarką, która kocha czytać książki i oglądać przeróżne seriale :D
Piszę wolno, nawet bardzo, ale myślę, że będę wstawiać wam z 2-3, a przy dobrych wiatrach nawet 4, notki miesięcznie :D
Mam dość chaotyczny styl, ale pracuję nad nim, a wasza krytyka zdecydowanie mi to ułatwi :)
Jeśli wszystko pójdzie dobrze, to już w przyszły weekend powinien pojawić się pierwszy one-shot ♥
Do zobaczenia kochani ;*

sobota, 28 września 2013

Dziewczyna anioł. Lusia cz. 1

 Było ciemno, a w oczach były krople spływające na szybie. Spojrzałam na swoje ręce, które pisały w bólu przedziwne rzeczy. Była jesień, jej serce pękało z bólu. Oczy nigdy nie patrzyały już z tą samą miłością jaką patrzyły rok temu. Założyła ciemną bluzę, spódniczkę do postek dźinsową, do tego czapkę i buty na obcasie. Poszła brzegiem morza, zbierając przy tym muszelki. Zamyśona nie zauważyła chłopaka stojącego około 5 metrów dalej, nadal szła prosto na niego nie widząc go. Dopiero kiedy wpadła na niego obudziła się z ponurych myśli, uśmiechneła się i powiedziałą przepraszam. A on bez myślnie powiedział jestemVictor. Hej Elisha, przepraszam trochę się zamyśliłam. A on wzruszył ramionami i zapytał o czym tak myśła, Po krótkim zastanowieniu stwierdziłam, że kłamstwo będzie tutaj jak najbardziej na mniejscu. A sama nie wiem o pogodzie o tym dlaczego ludzie są brutalni, i tak dalej. A on spojrzał na nią i powiedział, bym nie ukrywała swoich uczuć, bo on widzi, co jest nie tak. Bezmyślnie powiedziałam:
- skąd ty to wiesz ?
 A on spojżał na swoje buty i powiedział głosem zachrypniętym:
- obserwuję Cię od paru dni, i tak byś mi nie uwierzła.
 Odgarnełam włosy, które przez wiatr znalazły sie na twarzy:
-wiesz nie znam Cię ale możesz mi powiedzieć dlaczego mnie obserwujesz i skąd mnie znasz ?.
 On odwrócił głowę w bok:
- jeśli usłyszałabyś, że stoi obok Ciebie anioł, co byś zrobiła ?
Zaśmiałam sie nie wiedząc co odpowiedzieć, przez myśl mi przeszło zdanie, ale on zabawny. A on dopowiedział:
- no właśnie, widzisz miałesm rację,
Nie wiedząc jak naprawić swój błąd. Powiedziałam, nie martw się ludzie każdą myślą ranią innych a ja muszę patrzyć na ich ból, mówiąc to spojżałam na falujące może, a w oczach zakręciła się mała łzezka. Victor sojrzał na mnie i powiedział:
-Nie martw się, wiesz co, obserwowałem Cię dlatego, bo cierpisz z tego samego powodu jak ja.
 Nie mogłam uwierzyć, że usłyszałam to zdanie od osoby którą poznałam parę minut wcześniej. Wyda ci się to dziwne, ale coś czuję, że nas łączy. Spojżałam pytająco na niego, i dodałam z śmiechem:
-Tak łączy nas ta rozmowa nic więcej,
a on również z ironią dodał;
- dla ciebie może to tylko rozmowa dla mnie to wszsystko.
- Dobra przepraszam, ale jestem przeziębiona i chyba wypadałoby wrócić do domu, zanim rodzice wrócą. A on smutny powiedział cicho, mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy...
 Odeszłam również smutnie, słuchając muzyki na słuchawkach.
Kiedy doszłam do domu, jeszcze nikogo w nim nie było, zrobiłam sobie ciepłą herbatę z cytrynką. Poszłam do swojego pokoju byłam tak zmęczona, że zasnełam....


Przepraszam, że tak krótko, ale muszę się uczyć a chciałam bardzo dodać coś nowego,
jeśli znajdę czas to dodam 2 część tego opowiadania mam nadzieję, że się spodoba. Pozdrawiam Lusia <3

niedziela, 7 lipca 2013

Opowiadanie Luśka ,,Marzenie Emmy''

Był chłodny dzień, za oknem szaro, od czasu do czasu kropiło. W takie dni najlepiej się pisało króciutkie wierszyki. Emma w wieku 10 lat zaczęła pisać, co prawda na początku  były to niefortunne wiersze bez rymów, często odbiegające od treści. Dziś Emma już pisała bardzo pięknie, jej marzeniem było zostać redaktorem gazety ,,W świecie wierszy'' Każdego dnia Em wysyłała wiersz do gazety, niestety na daremnie. Aż do tego dnia. Pogoda nie sprzyjała wyjściu z koleżankami na spacer ani tym bardziej by pospacerować po Gdańskich plażach. Emma usiadła przy biurku wyjęła czystą białą kartkę i szybkim ruchem coś napisała. Był to kolejny jej wiersz o błękitnych chmurach. Go też wysłała do redakcji, ciągle nie poddawała się. ...

TYDZIEŃ PÓŹNIEJ:
-Emma ?- usłyszałam głos mamy z korytarza.
-Tak mamo ?-odpowiedziałam.
-Przyszła jakaś pani do ciebie.-powiedziała wskazując na Panią.
-Dzień dobry- powiedziała wysoka kobieta w niebieskiej sukience i spiętych w kok włosach.
-Dzień dobry-odpowiedziałam i uśmiechnęłam się.
-Jestem Weronika Kaszujeba, przyszłam z redakcji ,, W świecie wierszy''-powiedziała odwzajemniając uśmiech.
Nie mogłam uwierzyć w to co się dzieje, przez mój mózg przepłynęło mnóstwo impulsów,  myśli, działań  odpowiedzi.
- Emma Mower, autorka pisanych wierszy do gazety.- powiedziałam tym razem zmieniając ton na bardziej poważny.
-Nie przyszłam tu bez powodu, redakcja chciałaby, abyś miała swoją stronę z wierszami w naszej gazecie, oczywiście otrzymasz wynagrodzenie za to, a ponieważ chodzisz jeszcze do liceum, będziesz mogła pisać w domu i wysyłać treść strony przez e maila. Jeśli chcesz mogę porozmawiać z twoją mamą na ten temat.- zaproponowała Wiktoria.
Przez głowę przeszło mi kolejne milion myśli, było to moim marzeniem, nie mogłabym odmówić Wiktorii takiego zaszczytu.
-Zgadzam się- powiedziałam i z uśmiechem na twarzy.

DZIEŃ PÓŹNIEJ:
W szkole rozniosła się wieść, że dostałam propozycji podjęcia wyzwania w redakcji, większość osób strasznie zazdrościła mi tej pracy. Lecz nie każdy wiedział jakie to obowiązki spadły na mnie. Codzienne pisanie układanie szablonu, kreowanie tekstu, to wymagało poświęcenia czasu. Ale przecież było to marzeniem moim. nie rozumiałam samej siebie już, w pewnych momentach zastanawiałam się, czy było to mi tak bardzo potrzebne do szczęścia. W szkole ciągle mówiono mi jaki to piękny wierszy napisałam, jakie błędy popełniłam, nikt nie dostrzegał, że prawie w ogóle nie spędzam już czasu z przyjaciółmi, priorytetem w tych chwilach była redakcja i szkoła. W ten sposób spełniłam marzenie, ale również straciłam przyjaciół a co więcej czas....



------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Witam to jest taki mały króciutkie opowiadanie, przyznam się, że wyszłam z prawy pisania już, ale postaram się by kolejne opowiadania były ciekawsze. Pozdrawiam was Opowiadaniocholiki  Luśka xD

niedziela, 26 maja 2013

Początki bywają... długie?!

  Cześć. Tak, założyłam bloga-opowiadanie, ale było to tak dawno, że zmieniłam jego "kategorię" i będę tu zamieszczać różne opowiadania (krótkie, długie, może kilkuczęściowe), które oczywiście sama napiszę. Mam nadzieję, że pomysł wypali. :D
  Zastanawiam się, czy nie zgarnąć kilku autorów do współtworzenia bloga? Może znajdzie się ktoś chętny...
  To tyle na dziś. Pozdrawiam, MoonCat ;*