Strony

środa, 24 czerwca 2015

Skażona biel

Był to grudniowy poranek, młoda dziewczyna zarzuciła na siebie bluzę i pośpiesznie zeszła po schodach do kuchni. Dom był w stylu wiktoriańskim. Na górze domu znajdowały się cztery pokoje. W jednym mieściła się pracownia, w której Elizabeth malowała swoje obrazy oraz rzeźbiła swoje cuda. W drugim pokoju znajdowała się sypialnia, na środku było duże łóżko, a nad nim wisiał obraz, przedstawiał dom w którym się wychowała. W trzecim lokum mieszkał kolega El i poznali się w II klasie liceum. Minęły od tamtego czasu dwa lata. Po utracie matki Seri został bez domu, a El mając pokój wolny, zaproponowała przyjacielowi, by zamieszkał u niej i znalazł jakąś pracę, by móc opłacić połowę czynszu oraz połowę rachunków. Pokój na prawo był po prostu salonem. Na dole była kuchnia z pokojem gościnnym.
 Elizabeth zaparzyła kawę, dolała trochę mleka, energicznie mieszając łyżeczką. Za drzwiami pojawił się zaspany Seri, który zapomniawszy się wyszedł w samych majtkach. Zobaczywszy El uśmiechną się i zasłonił się drzwiami pokazując ręką, że zaraz wróci tylko się ubierze.
Po paru minutach zszedł na dół i przywitał się z Elizą:
- Cześć, jak się spało?-Zapytał Seri.
- Bardzo dobrze, tylko mógłbyś nie puszczać tak głośno muzyki w nocy - Zaśmiała się El podając kawę.
Zjedli śniadanie między czasie rzucając jakimiś żartami. Elizabeth popatrzała na rękę gdzie znajdował się zegarek było już dość późno, Szybko wypiła kawę i biegnąc po schodach powiedziała:
- Znów się spóźnię na wykłady u profesora Hillema.
A Seri zaczął się śmiać po czym dodał pod nosem coś w stylu: "nie pierwszy raz"
Wybiegła pośpiesznie ubierając bluzę na siebie, zdążyła na autobus. Był to sukces jak na El. Natomiast Seri posprzątał dom i poszedł do pracy.

Około 6 godzin później...
Seri spojrzał na El była taka piękna kiedy słońce padało na jej twarz. Jej usta były tak delikatne jak płatki róż. Nie umiał się opanować, usiadł koło niej. Zapytał jak minęły jej zajęcia w szkole. Ona odparła tak lekko, że nie zauważył kiedy odpowiedziała mu na pytanie. Przybliżył się jeszcze bardziej do niej. Trzymała kubek w ręce. Była ubrana w krótkie spodenki i białą koronkową bluzkę na ramiączkach. Zbliżył usta do jej szyi, ona odepchneła go mówiąc:
-Seri co ty robisz?
Seri odpowiedział jedynie: -Nie udawaj że między nami nic nie ma....
I rzucił się na nią odłożył kubek, usiadł na niej w rozkroku i zaczął całować, zaczęła się rzucać niczym ofiara drapieżnika. Próbowała go odepchnąć, jednak on był silniejszy. Chwycił jej ręce i związał je. Traciła oddech co jakiś czas. A on brutalnie zaczął ją całować. Zaczęła krzyczeć ile sił w płucach,jednak Seri zakrył jej usta ręką. Zaczęła poddawać się, a on rządny jej ciała dążył dalej. Zaczął ją rozbierać. Ona w tym czasie próbowała uwolnić dłonie. Zauważyła szklankę stojącą na stoliku obok kanapy. Odepchneła go chwyciła szklankę i uderzyła w Seri. Jednak nie przewidziała jednej istotnej rzeczy, że Seri zawsze trzyma pod ręką scyzoryk...
Seri rzucił nią o podłogę wyzywając El. Wytykając jej każdy błąd, jaki zrobiła w życiu.
Był do takiego stopnia sfrustrowany, że wyjął scyzoryk i zbliżył go do niej. Zaczął prawić swoje kazanie, że to wszystko mogło inaczej się skończyć. El jedynie powiedziała: -" nie rób tego, po co Ci kolejne problemy?"
W tym momencie słodko rzekł do niej- " Żegnaj, kochana, miłą, pomocna, kreatywna, zdolna, piękna Elizizabeth"
I wbił jej scyzoryk prosto w tętnicę....



_______________________________________________________________________________
Mam nadzieję, że nie wyszło zbyt brutalnie.
Ostatnio mam wenę do pisania strasznie smutnych rzeczy, wydaje mi się, że są bardziej interesujące.
Pozdrawiam, Miłych wakacji :)

czwartek, 18 czerwca 2015

Ta gorsza...

Odkąd pamiętam, byłam tą naj gorszą. W szkole nie uczyłam się bardzo dobrze, jednak nigdy nie miałam komisu w sierpniu. Matematyka była dla mnie czarną magią, jedynie polski miałam na przeciętnym poziomie. Egzamin zawodowy po technikum nie zdałam...
Matka zaczęła się wydzierać, bo przecież jestem tym największym tumanem...
Sęk w tym, że nie zawsze idzie wszystko po naszej myśli, w tym momencie należy zadać sobie pytanie: "Dlaczego rodzice demotywują nas, zamiast wesprzeć i powiedzieć zdasz następnym razem?"
Myślę, że każdy z nas ma gorsze i lepsze dni, jesteśmy tylko  ludźmi  nie możemy wymagać nad przyrodzonych zdolności.
Najgorsza w życiu, czy można być bardziej nie przydatnym w życiu? Ile razu w ciągu ostatniego miesiąca usłyszałeś/ usłyszałaś o swoim beznadziejnym życiu i beznadziejnych kwalifikacjach życiowych? Nie nawidzę kiedy ktoś mi mówi ale ty to umiesz! Skąd możesz wiedzieć to?

Odkąd pamiętam moja siostra, była lepsza w wszystkim, ogarniała matematykę, miała dobre oceny w szkole. Tylko dlaczego porównuję się do niej przecież jestem inna ?!
Dlaczego porównuję się do innych?! Przecież nie muszę być dobra w wszystkim! Będę dobra w tym co lubię !

środa, 17 czerwca 2015

Każdy ... bo chciałam by to trwało wiecznie.

Każdy z nas czasem potrzebuje zmian...
Każdy z nas pragnie czegoś innego, czegoś pięknego lekkiego niczym najdelikatniejszy motyl.
Ten czas nadszedł dziś...

Jestem Betty, mam 18 lat. Mam brata młodszego-Filipa, psa- Sabę oraz zatroskaną mamę i zapracowanego tatę. Chodzę do szkoły muzycznej, oraz do Liceum ogólnokształcącego. Nie uczę się najlepiej, ale również nie najgorzej. Rodzice zawsze powtarzali mi, bym dążyła do spełnienia swoich marzeń. To jest ten dzień, kiedy postanowiłam zmieć teraźniejsze życie w coś pięknego...

Wstałam z samego rana, usiadłam na krześle chwilkę by dobudzić każdą komórkę swojego mózgu. Potem stanęłam przed szafą, ubrałam jasnoniebieską bluzkę i szare spodnie rurki, do tego czarny sweter. Schodząc po schodach na dół rzuciłam okiem na rodzinne zdjęcia wiszące w korytarzu. Mama kończyła robić śniadanie, a tata zabrał Sabę na krótki spacer przed śniadaniem. Usiadłam na krześle przy dużym stole, Filip również oczekiwał śniadania. Nagle otworzyły się drzwi od domu i wpadła do jadalni Saba, wesoło merdając ogonkiem, jednak mama szybko ją upomniała. Tata wchodząc położył listy na stoliku obok telewizora. A sam udał się by zasiąść razem z nami przy stole. Mama podała śniadanie zapaliła świeczki tak, jak robiła zawsze kiedy jedliśmy razem posiłek, tata natomiast zerkał tylko kiedy mama skończy zapalać je. I przemówił modlitwą dziękczynną za posiłek. Potem rozpoczęła się śniadaniowa bitwa o jajecznicę. Tata prosił o sól mama słodziła herbatę a Filip prosił bym podała mu patelnię z ciepłą jajecznicą. Jednak wszystko ucichło kiedy wybiła 7:30. Tata odwodził zawsze Filipa do szkoły a mama mnie...

W szkole spotkałam Alexa, byliśmy parą od ponad dwóch lat, jednak nasi rodzice nie wiedzieli o tym, było to spowodowane faktem, że nie zaakceptowaliby tego związku. Moja rodzina była poukładaną, przykładną, wierzącą oraz bardzo kładącą nacisk na naukę. Jego zaś zapracowani by utrzymać dom, nie mieli czasu na wspólny posiłek, czy też wychowanie syna, totalnie olewali syna. Ja natomiast go rozumiałam i starałam się wyprowadzić go na prostą drogę. A on nie miał nic przeciwko temu. Codziennie zostawałam po szkole by mu pomóc w lekcjach, pożyczałam książki, uczyłam grać na fortepianie.

Trwało to dwa lata...

W końcu zdobyłam się na odwagę...

Wróciłam z szkoły muzycznej po koncercie półrocznym, uświadomiłam rodziców, że jutro przyjdzie ze mną ważny gość, jednak nie powiedziałam kto, wolałam by nie wiedzieli jeszcze.
Mama podpytywała ciągle, jednak mój uparty charakter nie pozwolił jej wyłudzić najmniejszej informacji o Alexie.
Rano nie różniło się niczym od pozostałych dni z wyjątkiem posiłku, tym razem były to zapiekanki wegetariańskie.

Wracając z Alexem śmiałam się całą drogę rozmawialiśmy o książkach, zainteresowaniach i o tym jak ma się zachowywać przy rodzicach, powiedziałam mu nawet o chustce, którą kładzie się na kolana przy obiedzie, oraz o nożu i widelcu.

Weszliśmy do domu, mama stała przy blacie kuchennym a tata nakrywał do stołu, Filip  przyszedł i uśmiechną się do Alexa i przedstawił się kulturalnie oraz zaprosił byśmy weszli do środka i rozebrali się.  Tata poszedł i również przywitał się oraz przedstawił mamę, która przyszła z kuchni. Mama uśmiechała się i zaprosiła nas do stołu. Po modlitwie tata wypytywał Alexa o wszystkie najdrobniejsze rzeczy, o pracę rodziców, o szkołę Alexa.  Mama również pytała. Ja jednak w końcu nie wytrzymałam wstałam od stołu i powiedziałam: "Mamo, tato to mój chłopak, jesteśmy razem dwa lata" Filipowi spadł widelec a mama powiedziała, ze musimy porozmawiać, tata ucieszył się i klepną Alexa w ramię, mówiąc by usiadł do fortepianu i zagrał coś. On bez wahania usiadł i zaczął grać a rodzice zaczęli wsłuchiwać się w utwór Telemanna. Nie wierzyłam, że on sam to zagra, jednak pomyliłam się. Kiedy skończył grać mama wstała i zaczęła klaskać, tata stwierdził, że ma talent, Filip zaczął go męczyć by nauczył go też tak wspaniale grać.

Chwyciłam Alexa za rękę i pobiegliśmy w stronę ogrodu. Kwiaty mieniły się wieczorową rosą, ptaki śpiewały a pszczoły kończyły swoją pracę. Uwielbiałam siedzieć z nim. Uwielbiałam kiedy on trzymał mnie za rękę. Od tamtej pory doceniałam go, za wszelkie starania, które dla mnie robił. Za każdy uśmiech oddawałam mu dwa razy więcej, za każde słowo milczałam, bo chciałam by to trwało wiecznie.