Strony

środa, 17 czerwca 2015

Każdy ... bo chciałam by to trwało wiecznie.

Każdy z nas czasem potrzebuje zmian...
Każdy z nas pragnie czegoś innego, czegoś pięknego lekkiego niczym najdelikatniejszy motyl.
Ten czas nadszedł dziś...

Jestem Betty, mam 18 lat. Mam brata młodszego-Filipa, psa- Sabę oraz zatroskaną mamę i zapracowanego tatę. Chodzę do szkoły muzycznej, oraz do Liceum ogólnokształcącego. Nie uczę się najlepiej, ale również nie najgorzej. Rodzice zawsze powtarzali mi, bym dążyła do spełnienia swoich marzeń. To jest ten dzień, kiedy postanowiłam zmieć teraźniejsze życie w coś pięknego...

Wstałam z samego rana, usiadłam na krześle chwilkę by dobudzić każdą komórkę swojego mózgu. Potem stanęłam przed szafą, ubrałam jasnoniebieską bluzkę i szare spodnie rurki, do tego czarny sweter. Schodząc po schodach na dół rzuciłam okiem na rodzinne zdjęcia wiszące w korytarzu. Mama kończyła robić śniadanie, a tata zabrał Sabę na krótki spacer przed śniadaniem. Usiadłam na krześle przy dużym stole, Filip również oczekiwał śniadania. Nagle otworzyły się drzwi od domu i wpadła do jadalni Saba, wesoło merdając ogonkiem, jednak mama szybko ją upomniała. Tata wchodząc położył listy na stoliku obok telewizora. A sam udał się by zasiąść razem z nami przy stole. Mama podała śniadanie zapaliła świeczki tak, jak robiła zawsze kiedy jedliśmy razem posiłek, tata natomiast zerkał tylko kiedy mama skończy zapalać je. I przemówił modlitwą dziękczynną za posiłek. Potem rozpoczęła się śniadaniowa bitwa o jajecznicę. Tata prosił o sól mama słodziła herbatę a Filip prosił bym podała mu patelnię z ciepłą jajecznicą. Jednak wszystko ucichło kiedy wybiła 7:30. Tata odwodził zawsze Filipa do szkoły a mama mnie...

W szkole spotkałam Alexa, byliśmy parą od ponad dwóch lat, jednak nasi rodzice nie wiedzieli o tym, było to spowodowane faktem, że nie zaakceptowaliby tego związku. Moja rodzina była poukładaną, przykładną, wierzącą oraz bardzo kładącą nacisk na naukę. Jego zaś zapracowani by utrzymać dom, nie mieli czasu na wspólny posiłek, czy też wychowanie syna, totalnie olewali syna. Ja natomiast go rozumiałam i starałam się wyprowadzić go na prostą drogę. A on nie miał nic przeciwko temu. Codziennie zostawałam po szkole by mu pomóc w lekcjach, pożyczałam książki, uczyłam grać na fortepianie.

Trwało to dwa lata...

W końcu zdobyłam się na odwagę...

Wróciłam z szkoły muzycznej po koncercie półrocznym, uświadomiłam rodziców, że jutro przyjdzie ze mną ważny gość, jednak nie powiedziałam kto, wolałam by nie wiedzieli jeszcze.
Mama podpytywała ciągle, jednak mój uparty charakter nie pozwolił jej wyłudzić najmniejszej informacji o Alexie.
Rano nie różniło się niczym od pozostałych dni z wyjątkiem posiłku, tym razem były to zapiekanki wegetariańskie.

Wracając z Alexem śmiałam się całą drogę rozmawialiśmy o książkach, zainteresowaniach i o tym jak ma się zachowywać przy rodzicach, powiedziałam mu nawet o chustce, którą kładzie się na kolana przy obiedzie, oraz o nożu i widelcu.

Weszliśmy do domu, mama stała przy blacie kuchennym a tata nakrywał do stołu, Filip  przyszedł i uśmiechną się do Alexa i przedstawił się kulturalnie oraz zaprosił byśmy weszli do środka i rozebrali się.  Tata poszedł i również przywitał się oraz przedstawił mamę, która przyszła z kuchni. Mama uśmiechała się i zaprosiła nas do stołu. Po modlitwie tata wypytywał Alexa o wszystkie najdrobniejsze rzeczy, o pracę rodziców, o szkołę Alexa.  Mama również pytała. Ja jednak w końcu nie wytrzymałam wstałam od stołu i powiedziałam: "Mamo, tato to mój chłopak, jesteśmy razem dwa lata" Filipowi spadł widelec a mama powiedziała, ze musimy porozmawiać, tata ucieszył się i klepną Alexa w ramię, mówiąc by usiadł do fortepianu i zagrał coś. On bez wahania usiadł i zaczął grać a rodzice zaczęli wsłuchiwać się w utwór Telemanna. Nie wierzyłam, że on sam to zagra, jednak pomyliłam się. Kiedy skończył grać mama wstała i zaczęła klaskać, tata stwierdził, że ma talent, Filip zaczął go męczyć by nauczył go też tak wspaniale grać.

Chwyciłam Alexa za rękę i pobiegliśmy w stronę ogrodu. Kwiaty mieniły się wieczorową rosą, ptaki śpiewały a pszczoły kończyły swoją pracę. Uwielbiałam siedzieć z nim. Uwielbiałam kiedy on trzymał mnie za rękę. Od tamtej pory doceniałam go, za wszelkie starania, które dla mnie robił. Za każdy uśmiech oddawałam mu dwa razy więcej, za każde słowo milczałam, bo chciałam by to trwało wiecznie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz