Strony

środa, 14 października 2015

Trud, miłość, pasja

Przechodziłam drogą, kiedy mały chłopczyk zaczepił mnie i zadał pytanie:
- Co masz w tym futerale na plecach?
- Skrzypce- odpowiedziałam z lekką nutą radości. Uśmiechałam się i poszłam dalej, ponieważ spieszyłam się na zajęcia do szkoły.
Mijałam po drodze ludzi spacerujących wolnym krokiem, patrzałam na matki, które pośpieszały swoje pociechy, chłopaka z psem również minęłam. Zawsze mijałam go o tej samej porze w tym samym miejscu.
W końcu dotarłam pod budynek szkoły muzycznej. Przywitałam się z Panem Rewem, zamieniliśmy parę słów. Następnie zabrałam klucz z sali, gdzie miałam mieć lekcje. Pani profesor jeszcze nie było. Miałam chwilę by poćwiczyć. Wyjęłam z futerału skrzypce i zaczęłam grać. Nie wychodziło mi to za dobrze a egzaminy zbliżały się wielkimi krokami. Próbowałam ciągle od nowa, powoli i do przodu. Jednak nic nie dawało skutków. Nagle do sali wparowała profesor Bery. Bez zastanowienia zaczęła tłumaczyć jak i co trzeba poprawić. Kazała mi grać. Powoli zaczęłam machać ręką wprawiając smyczek w ruch, jednak długo to nie potrwało. Pani Bery od razu krzykała :
- Co to ma być!? Ty chyba kpisz sobie ze mnie?
- Nie Pani profesor.-Odpowiedziałam grzecznym, łagodnym tonem.
- Na strunie G proszę by palec drugi i trzeci były obok siebie, tam są półtony. A i jeszcze nie mówiąc o intonacji, natychmiast to popraw- Powiedziała i usiadła przed pianinem.
Zaczęłam od nowa grać, tym razem Pani profesor podgrywała mi na pianinie w celu wyeliminowania nieczystości. Minęło 30 minut miałam dość. Lecz pani Bery ciągle kazała ćwiczyć i ćwiczyć. Nie miałam siły trzymać smyczka. Czułam jak zmęczenie obezwładnia mój umysł oraz ciało. Przestałam myśleć o tym co robię.... Ale Pani Bery zaczęła znów krzyczeć, miałam ochotę się popłakać. Czułam się beznadziejnie, nie wiedziałam jak zmotywować swój mózg do pracy. Zaczęłam znów po raz kolejny od nowa, tym razem pomyślałam o średniowieczu, wyobraziłam sobie tamte czasy, kiedy powstał ten utwór.
-Brawo,chociaż na koniec pokazałaś, że jeśli chcesz potrafisz- Rzekła poważnie nauczycielka.
-Jednak nie myśl sobie, że grasz znakomicie. Dużo Ci brakuje dziecko- dopowiedziała Bery.
Zaczęłam pakować skrzypce do futerału, smyczek oraz nuty. Wyszłam z sali. Nie wiedziałam dlaczego jestem taka smutna, przecież na koniec zagrałam dobrze. Wiedziałam jednak, że to dopiero początek pracy.

Wróciłam do domu odłożyłam skrzypce na swoje miejsce. Poszłam do kuchni by zjeść obiad. Potem znów zaczęłam się uczyć do liceum. Przerwałam jednak kiedy do drzwi zadzwonił dzwonek.
W drzwiach stał Emanuel, uśmiechną się i zapytał czy nie potrzebuje pomocy z instrumentu. Ucieszyłam się widząc go, zaprosiłam do środka. Wyjęłam  skrzypce i zaczęliśmy ćwiczyć.

Następnego dnia...

Jak codziennie rano zjadłam śniadanie w pośpiechu, wypiłam szklankę mleka. Spakowałam skrzypce do futerału oraz nuty, zabrałam plecak z książkami. Codzienny bieg na autobus odniósł sukces, bowiem zdarzyłam na niego a przy okazji poćwiczyłam bieganie. w autobusie przeczytałam fragment książki Bolesława Prusa "Lalka" Dość ciężka lektura sprawiła mi wiele bólu, wolałam czytać lżejsze książki, które nie koniecznie opowiadały o miłości i chytrości. Zanim się zorientowałam że przeczytałam tylko 10 kartek musiałam wysiadać z autobusu, udałam się w kierunku szkoły. Wyjęłam z kieszeni telefon by sprawdzić godzinę oraz plan lekcji, gdzie i z kim mam zajęcia. Przy okazji spotkałam moją przyjaciółkę Aurelię, Zapytałam o lekcje: "Czy było zadanie?" oraz "Myślisz, że odda nam eseje z piątkowego seminarium?" Aurelia pokręciła przecząco głową z smutną miną na twarzy po czym rzekła:
-A ty znowu zaczynasz temat szkoły, codziennie rano zawsze jest to samo, weź wyluzuj trochę, co za dużo to niezdrowo, a w przypadku szkoły to już w ogóle.
-Ale nie rozumiem dlaczego niby jest to złe?- odpowiedziałam z nutką aprobaty.
W tle rozległ się dźwięk dzwonka na lekcje. Udałam się więc na lekcje, usiadłam jak zawsze w drugiej ławce. Wyciągałam z plecaka książki oraz zeszyty i zaczęłam szukać piórnika. Kiedy w końcu znalazłam go przysiadł się do mnie mój przyjaciel-Brian. Widząc jego niewyspany wzrok zapytałam, czemu znów nie spał w nocy. On przewrócił jedynie oczami i powiedział że uczył się całą noc do egzaminów, które są za tydzień.  Uśmiechałam się jedynie z myślą: "Dlaczego nie pouczysz się w weekend?" Jednak nie miałam odwagi mu tego powiedzieć, zajęłam się więc lekcją.
Tym razem na matematyce mieliśmy wyrażenia algebraiczne. Dział, za którym nie za bardzo przepadałam, jednak musiałam poradzić sobie z nim. Później miałam zajęcia z rozszerzonej biologi. Jak zawsze dużo pisania, opisywania, rysowania komórek i innych rzeczy. W końcu nastała ostatnia godzina i było to wychowanie fizyczne. Graliśmy w siatkówkę, bardzo miło spędziłam czas, odbijając piłkę. Później szybko musiałam się przebrać i biec kolejny raz na przystanek autobusowy. Niestety tym razem nie zdążyłam na autobus. W związku z tym musiałam iść na piechotę, po dwudziestu minutowych spacerze byłam już pod szkołą muzyczną.
Miałam idealne 10 minut by zjeść sobie obiad. W pojemniku dziś miałam ziemniaczki marchewkę oraz kotleta schabowego, na stołówce przygrzałam sobie jedzenie. Zjadłam i znów udałam się na lekcje tym razem było to kształcenie słuchu. Doskonaliliśmy dziś nasz słuch, budowaliśmy trytony z rozwiązaniem oraz trójdźwięki. Po męczącej lekcji miałam 10 minutową przerwę podczas, której spotkałam Emila i Klarę, dowiedziałam się o projekcie "szost most jak gra los?!" Postanowiłam również się przyłączyć do realizacji projektu. Spojrzałam na zegarek ku mojemu zdziwieniu miałam już od 5 minut lekcje skrzypiec. Przeprosiłam Klarę i Emila i pobiegłam na lekcje, przez przypadek wpadłam na jakiegoś chłopaka w biegu przeprosiłam i pobiegłam do sali.

wtorek, 13 października 2015

Wiersz o bólu istnienia

chcę
a nie potrafię

chcę
a nie mogę

mogę
a nie chcę

wciąż szukam
sensu
i prawdy

lecz znajduję tylko
rozczarowania
i złudne nadzieje

wiesz 
kiedyś ucieknę daleko stąd
nie zabierając ze sobą nic
ucieknę tam
gdzie czas nie liczy się

i w samotności rozkuwać będę
ogromny mur

aż poczuję wolność

od pragnień
od strachu
od złudzeń

i odnajdę siebie

wtorek, 11 sierpnia 2015

Usiądź wygodnie, wypij ulubioną herbatkę i ...

Było to 1990 roku, młoda dziewczyna mająca zaledwie trzynaście lat, poznała kogoś kto odmienił jej życie o 180 stopni...

Poznali się dość w niezręczny sposób, ona przyjechała w odwiedziny do rodzinnego miasta, w celu odwiedzenia rodziców, bowiem mieszkała w internacie 200 kilometrów od domu. Kiedy wysiadła z autobusu nikt na nią nie czekał... stał jedynie chłopak, który czekał nie wiadomo na co. Nie zwróciła na niego uwagi, zabrała swoje walizki i poszła w kierunku swojego domu.

Następnego dnia on przechodził koło jej domu, jednak ona była zbyt pochłonięta zabawą z młodszą siostrą. Zaplatała wianek jej, z kolorowych kwiatów; róż, nasturcji, stokrotek. Całość przypominała majestatyczny widok wielu różnych kolorów. On cały czas stał i wpatrywał się ukradkiem w nią. Lecz ona nie widziała go. Następnego dnia wybrała się na boisko, życie na wsi okazało się dla niej nudne, więc chciała mieć z kim porozmawiać. Poznała tam dwie dziewczyny,potem zwykła znajomość przerodziła się w przyjaźń. Wtedy na boisku kolejnego dnia poznała go, młodego chłopaka, który był w jej wieku. Był mądry, przystojny i miał coś czego sama nie umiała opisać. Chodzili razem na spacery, widywali się codziennie. Grali razem w siatkówkę, ale ulubioną dyscypliną była koszykówka, grywali w nią codziennie....

Pewnego dnia kiedy piłka wylądowała na posesji sąsiada, którego nie było w domu. Ona postanowiła że wyciągnie ją, jedynie co ktoś musiał zrobić to podnieść ją by przejść przez betonowy płot, bowiem brama była zamknięta i stalowa. On zrobił to i wtedy zrodziło się uczucie, którego nie było wcześniej. Od tej pory pisali codziennie wieczorem i rano, codziennie chodzili na spacery. Codziennie przeżywali nowe przygody.

Było to 11 Sierpnia młoda dziewczyna i młody chłopak, historia napisana przez życie... wiele nie dokończonych wątków, lecz główny sęk w tym dniu.
Kupiła mu prezent na jego urodziny, czarną bandamkę, umówili się z znajomymi na placu zabaw by zrobić mu niespodziankę urodzinową. Znajomi kupili dużo alkoholu, kiedy przyszli na miejsce i od śpiewaliśmy sto lat, każdy chwycił alkohol w dłoń. Mimo że ona nie chciała pić, zrobiła to po raz pierwszy raz w życiu. Spróbowała i piła. Po kilku kolejkach nie miała siły już by dalej pić, mózg przestał jej kontaktować z otoczeniem. On opiekował się nią, leżała mu na kolanach, głaskał ją po głowie. Ale od czasu do czasu budziła się by zorientować się w terenie i napić się łyka piwa. Niestety mieszanie alkoholu spowodowało, że zaczęła wymiotować. On ocierał jej usta i głaskał po głowie, czuwał nad nią. Po jakiejś godzinie zaczęła powoli zbierać się, jednak stwierdziła, że musi mu to powiedzieć w jego urodziny: krzyknęła : "KOCHAM CIĘ !!!!!!" jednak on odpowiedział jej, że on ją też. Wracając do domu, kiedy ją odprowadzał, powiedziała iż jutro powie mu jak bardzo ona go kocha na trzeźwo.

Kolejnego dnia miały spadać planetoidy, stwierdzili iż pójdą razem je oglądać. Leżeli obok siebie. Wgłębi gdzieś duszy wypowiadali te same życzenia by się spełniły. Kiedy mieli wracać już około 23 ona mu powiedziała, że kiedy była pijana było to łatwiejsze, jednak powiedziała mu to. A on uśmiechną się i pocałował w czoło. Szli za rękę w tą gwieździstą noc. I dziękowali, że Bóg zesłał deszcz gwiazd dla nich...

Gdyby Bóg wiedział co złączył, szatan by nie rozdzielił...

----------------------------------------------------------------------------------------> Ad Note

Te krótkie opowiadanie, powstało dzięki jednej osobie. Zostało troszkę podkoloryzowane, jednak kontekst utworu został zachowany. Dedykuję go osobie, która dziś ma urodziny i która jest bohaterem tego opowiadania. 

Życzę mu by był szczęśliwy, wiecznie radosny oraz by dziś również spojrzał w niebo. 


środa, 24 czerwca 2015

Skażona biel

Był to grudniowy poranek, młoda dziewczyna zarzuciła na siebie bluzę i pośpiesznie zeszła po schodach do kuchni. Dom był w stylu wiktoriańskim. Na górze domu znajdowały się cztery pokoje. W jednym mieściła się pracownia, w której Elizabeth malowała swoje obrazy oraz rzeźbiła swoje cuda. W drugim pokoju znajdowała się sypialnia, na środku było duże łóżko, a nad nim wisiał obraz, przedstawiał dom w którym się wychowała. W trzecim lokum mieszkał kolega El i poznali się w II klasie liceum. Minęły od tamtego czasu dwa lata. Po utracie matki Seri został bez domu, a El mając pokój wolny, zaproponowała przyjacielowi, by zamieszkał u niej i znalazł jakąś pracę, by móc opłacić połowę czynszu oraz połowę rachunków. Pokój na prawo był po prostu salonem. Na dole była kuchnia z pokojem gościnnym.
 Elizabeth zaparzyła kawę, dolała trochę mleka, energicznie mieszając łyżeczką. Za drzwiami pojawił się zaspany Seri, który zapomniawszy się wyszedł w samych majtkach. Zobaczywszy El uśmiechną się i zasłonił się drzwiami pokazując ręką, że zaraz wróci tylko się ubierze.
Po paru minutach zszedł na dół i przywitał się z Elizą:
- Cześć, jak się spało?-Zapytał Seri.
- Bardzo dobrze, tylko mógłbyś nie puszczać tak głośno muzyki w nocy - Zaśmiała się El podając kawę.
Zjedli śniadanie między czasie rzucając jakimiś żartami. Elizabeth popatrzała na rękę gdzie znajdował się zegarek było już dość późno, Szybko wypiła kawę i biegnąc po schodach powiedziała:
- Znów się spóźnię na wykłady u profesora Hillema.
A Seri zaczął się śmiać po czym dodał pod nosem coś w stylu: "nie pierwszy raz"
Wybiegła pośpiesznie ubierając bluzę na siebie, zdążyła na autobus. Był to sukces jak na El. Natomiast Seri posprzątał dom i poszedł do pracy.

Około 6 godzin później...
Seri spojrzał na El była taka piękna kiedy słońce padało na jej twarz. Jej usta były tak delikatne jak płatki róż. Nie umiał się opanować, usiadł koło niej. Zapytał jak minęły jej zajęcia w szkole. Ona odparła tak lekko, że nie zauważył kiedy odpowiedziała mu na pytanie. Przybliżył się jeszcze bardziej do niej. Trzymała kubek w ręce. Była ubrana w krótkie spodenki i białą koronkową bluzkę na ramiączkach. Zbliżył usta do jej szyi, ona odepchneła go mówiąc:
-Seri co ty robisz?
Seri odpowiedział jedynie: -Nie udawaj że między nami nic nie ma....
I rzucił się na nią odłożył kubek, usiadł na niej w rozkroku i zaczął całować, zaczęła się rzucać niczym ofiara drapieżnika. Próbowała go odepchnąć, jednak on był silniejszy. Chwycił jej ręce i związał je. Traciła oddech co jakiś czas. A on brutalnie zaczął ją całować. Zaczęła krzyczeć ile sił w płucach,jednak Seri zakrył jej usta ręką. Zaczęła poddawać się, a on rządny jej ciała dążył dalej. Zaczął ją rozbierać. Ona w tym czasie próbowała uwolnić dłonie. Zauważyła szklankę stojącą na stoliku obok kanapy. Odepchneła go chwyciła szklankę i uderzyła w Seri. Jednak nie przewidziała jednej istotnej rzeczy, że Seri zawsze trzyma pod ręką scyzoryk...
Seri rzucił nią o podłogę wyzywając El. Wytykając jej każdy błąd, jaki zrobiła w życiu.
Był do takiego stopnia sfrustrowany, że wyjął scyzoryk i zbliżył go do niej. Zaczął prawić swoje kazanie, że to wszystko mogło inaczej się skończyć. El jedynie powiedziała: -" nie rób tego, po co Ci kolejne problemy?"
W tym momencie słodko rzekł do niej- " Żegnaj, kochana, miłą, pomocna, kreatywna, zdolna, piękna Elizizabeth"
I wbił jej scyzoryk prosto w tętnicę....



_______________________________________________________________________________
Mam nadzieję, że nie wyszło zbyt brutalnie.
Ostatnio mam wenę do pisania strasznie smutnych rzeczy, wydaje mi się, że są bardziej interesujące.
Pozdrawiam, Miłych wakacji :)

czwartek, 18 czerwca 2015

Ta gorsza...

Odkąd pamiętam, byłam tą naj gorszą. W szkole nie uczyłam się bardzo dobrze, jednak nigdy nie miałam komisu w sierpniu. Matematyka była dla mnie czarną magią, jedynie polski miałam na przeciętnym poziomie. Egzamin zawodowy po technikum nie zdałam...
Matka zaczęła się wydzierać, bo przecież jestem tym największym tumanem...
Sęk w tym, że nie zawsze idzie wszystko po naszej myśli, w tym momencie należy zadać sobie pytanie: "Dlaczego rodzice demotywują nas, zamiast wesprzeć i powiedzieć zdasz następnym razem?"
Myślę, że każdy z nas ma gorsze i lepsze dni, jesteśmy tylko  ludźmi  nie możemy wymagać nad przyrodzonych zdolności.
Najgorsza w życiu, czy można być bardziej nie przydatnym w życiu? Ile razu w ciągu ostatniego miesiąca usłyszałeś/ usłyszałaś o swoim beznadziejnym życiu i beznadziejnych kwalifikacjach życiowych? Nie nawidzę kiedy ktoś mi mówi ale ty to umiesz! Skąd możesz wiedzieć to?

Odkąd pamiętam moja siostra, była lepsza w wszystkim, ogarniała matematykę, miała dobre oceny w szkole. Tylko dlaczego porównuję się do niej przecież jestem inna ?!
Dlaczego porównuję się do innych?! Przecież nie muszę być dobra w wszystkim! Będę dobra w tym co lubię !

środa, 17 czerwca 2015

Każdy ... bo chciałam by to trwało wiecznie.

Każdy z nas czasem potrzebuje zmian...
Każdy z nas pragnie czegoś innego, czegoś pięknego lekkiego niczym najdelikatniejszy motyl.
Ten czas nadszedł dziś...

Jestem Betty, mam 18 lat. Mam brata młodszego-Filipa, psa- Sabę oraz zatroskaną mamę i zapracowanego tatę. Chodzę do szkoły muzycznej, oraz do Liceum ogólnokształcącego. Nie uczę się najlepiej, ale również nie najgorzej. Rodzice zawsze powtarzali mi, bym dążyła do spełnienia swoich marzeń. To jest ten dzień, kiedy postanowiłam zmieć teraźniejsze życie w coś pięknego...

Wstałam z samego rana, usiadłam na krześle chwilkę by dobudzić każdą komórkę swojego mózgu. Potem stanęłam przed szafą, ubrałam jasnoniebieską bluzkę i szare spodnie rurki, do tego czarny sweter. Schodząc po schodach na dół rzuciłam okiem na rodzinne zdjęcia wiszące w korytarzu. Mama kończyła robić śniadanie, a tata zabrał Sabę na krótki spacer przed śniadaniem. Usiadłam na krześle przy dużym stole, Filip również oczekiwał śniadania. Nagle otworzyły się drzwi od domu i wpadła do jadalni Saba, wesoło merdając ogonkiem, jednak mama szybko ją upomniała. Tata wchodząc położył listy na stoliku obok telewizora. A sam udał się by zasiąść razem z nami przy stole. Mama podała śniadanie zapaliła świeczki tak, jak robiła zawsze kiedy jedliśmy razem posiłek, tata natomiast zerkał tylko kiedy mama skończy zapalać je. I przemówił modlitwą dziękczynną za posiłek. Potem rozpoczęła się śniadaniowa bitwa o jajecznicę. Tata prosił o sól mama słodziła herbatę a Filip prosił bym podała mu patelnię z ciepłą jajecznicą. Jednak wszystko ucichło kiedy wybiła 7:30. Tata odwodził zawsze Filipa do szkoły a mama mnie...

W szkole spotkałam Alexa, byliśmy parą od ponad dwóch lat, jednak nasi rodzice nie wiedzieli o tym, było to spowodowane faktem, że nie zaakceptowaliby tego związku. Moja rodzina była poukładaną, przykładną, wierzącą oraz bardzo kładącą nacisk na naukę. Jego zaś zapracowani by utrzymać dom, nie mieli czasu na wspólny posiłek, czy też wychowanie syna, totalnie olewali syna. Ja natomiast go rozumiałam i starałam się wyprowadzić go na prostą drogę. A on nie miał nic przeciwko temu. Codziennie zostawałam po szkole by mu pomóc w lekcjach, pożyczałam książki, uczyłam grać na fortepianie.

Trwało to dwa lata...

W końcu zdobyłam się na odwagę...

Wróciłam z szkoły muzycznej po koncercie półrocznym, uświadomiłam rodziców, że jutro przyjdzie ze mną ważny gość, jednak nie powiedziałam kto, wolałam by nie wiedzieli jeszcze.
Mama podpytywała ciągle, jednak mój uparty charakter nie pozwolił jej wyłudzić najmniejszej informacji o Alexie.
Rano nie różniło się niczym od pozostałych dni z wyjątkiem posiłku, tym razem były to zapiekanki wegetariańskie.

Wracając z Alexem śmiałam się całą drogę rozmawialiśmy o książkach, zainteresowaniach i o tym jak ma się zachowywać przy rodzicach, powiedziałam mu nawet o chustce, którą kładzie się na kolana przy obiedzie, oraz o nożu i widelcu.

Weszliśmy do domu, mama stała przy blacie kuchennym a tata nakrywał do stołu, Filip  przyszedł i uśmiechną się do Alexa i przedstawił się kulturalnie oraz zaprosił byśmy weszli do środka i rozebrali się.  Tata poszedł i również przywitał się oraz przedstawił mamę, która przyszła z kuchni. Mama uśmiechała się i zaprosiła nas do stołu. Po modlitwie tata wypytywał Alexa o wszystkie najdrobniejsze rzeczy, o pracę rodziców, o szkołę Alexa.  Mama również pytała. Ja jednak w końcu nie wytrzymałam wstałam od stołu i powiedziałam: "Mamo, tato to mój chłopak, jesteśmy razem dwa lata" Filipowi spadł widelec a mama powiedziała, ze musimy porozmawiać, tata ucieszył się i klepną Alexa w ramię, mówiąc by usiadł do fortepianu i zagrał coś. On bez wahania usiadł i zaczął grać a rodzice zaczęli wsłuchiwać się w utwór Telemanna. Nie wierzyłam, że on sam to zagra, jednak pomyliłam się. Kiedy skończył grać mama wstała i zaczęła klaskać, tata stwierdził, że ma talent, Filip zaczął go męczyć by nauczył go też tak wspaniale grać.

Chwyciłam Alexa za rękę i pobiegliśmy w stronę ogrodu. Kwiaty mieniły się wieczorową rosą, ptaki śpiewały a pszczoły kończyły swoją pracę. Uwielbiałam siedzieć z nim. Uwielbiałam kiedy on trzymał mnie za rękę. Od tamtej pory doceniałam go, za wszelkie starania, które dla mnie robił. Za każdy uśmiech oddawałam mu dwa razy więcej, za każde słowo milczałam, bo chciałam by to trwało wiecznie.

czwartek, 30 kwietnia 2015

Ewa

  Jedna. Przyglądam się jej, gdy leży na mojej dłoni. Kładę ją powoli na języku, badam jej kształt... Biorę łyk wody. To samo robię z drugą, z trzecią, i z każdą następną. Mają kolor delikatnego różu, jak wata cukrowa, lecz nie smakują jak ona. Może zabiorą mnie tam, gdzie problemy same się rozwiązują. Tam, gdzie nie ma nienawiści. Tam, gdzie w powietrzu unosi się zapach miłości.
  Do szczęścia.

  Otwieram oczy. Słabe światło nocnej lampy rozjaśnia wnętrze niewielkiego pomieszczenia. Pokój ma białe ściany i sufit, jest skąpo umeblowany - znajdują się w nim dwa pojedyncze łóżka, stojak z kroplówką, oraz stolik i dwa krzesła. Na jednym z nich siedzi moja matka.
- Dlaczego? - patrzy na mnie ze łzami w oczach. - Dlaczego to zrobiłaś? Dlaczego chciałaś się... - usta drżą jej od emocji.
  Nie rób mi tego. Nie zadawaj takich pytań. Mam wrażenie, że moja głowa jest niesamowicie ciężka. Miało mnie już nie być, wtedy nie musiałabym wymyślać ani logicznych, ani żadnych kłamstw. Co mam ci powiedzieć? Że miałam już dosyć? Że to wszystko mnie przerosło? Zdrada mojego chłopaka z najlepszą przyjaciółką, coraz gorsze oceny, wasz rozwód, naglące terminy, te ciągłe kłótnie, no i po raz kolejny nie dostałam się do zespołu... Im bardziej się starałam, tym gorzej wychodziło. Czułam się taka opuszczona i niepotrzebna... To chcesz usłyszeć? Że nie jestem wystarczająco dobra, by żyć na tym świecie, albo ten świat nie jest dla mnie odpowiedni? Znów mi powiesz, że niepotrzebnie się przejmuję, że kogo to wszystko obchodzi...
  Postanawiam na razie się nie odzywać. Czuję się zbyt zamroczona.
- Tak bardzo się przestraszyłam, kiedy weszłam do pokoju, a ty... leżałaś... taka blada... jakbyś była nieżywa - łzy spływają powoli po jej policzkach, a twarz wygina się w coś na kształt rozpaczy.
  Dopiero teraz zauważam, że trzyma moją dłoń.
- Ja... Nie chcę, żeby to się powtórzyło. Kocham cię, nie chcę cię stracić...
- Nie wierzę ci - szepczę. Brzmi to dużo chłodniej niż zamierzałam. Ale jestem niemal pewna, że jej uczucie jest chwilowe, zwykle się mną nie przejmuje.
- Och, Ewa... - mama wydaje się być mną rozczarowana. Po raz kolejny. - Może nie okazywałam ci tego tak, jak powinnam, ale nie wiedziałam, że jest z tobą źle. Nie brałam pod uwagę, że posuniesz się tak daleko z powodu... sama nie wiem z jakiego... Kocham cię. Nawet nie wiesz jak się martwiłam. - Mówiąc to przytula mnie. - Nie przysparzaj mi więcej takich problemów. Jeszcze jak sąsiedzi zaczną o tym mówić...
  Ach więc to tak. Wcale nie martwiła się o mnie. Tylko o siebie. O to, co sąsiedzi powiedzą. Że ma córkę, która chciała się zabić. I że pewnie jest wyrodną matką, czy coś w tym stylu.
  To straszne, jak samolubni mogą być ludzie. Moja matka. I ja też. Chcę przecież, by ktoś poświęcił mi swoją uwagę, otoczył miłością...
- Wyślą mnie do wariatkowa? - pytam z posępną miną. Nie chcę się tam znaleźć.
- Nie wiem - ona wydaje się być równie niezadowolona z tej możliwości, jak ja. Ale każda z nas z innego powodu. Każda z nas martwi się tylko o siebie. I nic tego nie zmieni. Ludzie już tacy są...


-----------------------------------------------------------------------------------------------
Dziś króciutko, ale konkretnie. Jak mleko skondensowane xD Mam nadzieję, że się spodobało :)
~ MoonCat