Strony

środa, 14 października 2015

Trud, miłość, pasja

Przechodziłam drogą, kiedy mały chłopczyk zaczepił mnie i zadał pytanie:
- Co masz w tym futerale na plecach?
- Skrzypce- odpowiedziałam z lekką nutą radości. Uśmiechałam się i poszłam dalej, ponieważ spieszyłam się na zajęcia do szkoły.
Mijałam po drodze ludzi spacerujących wolnym krokiem, patrzałam na matki, które pośpieszały swoje pociechy, chłopaka z psem również minęłam. Zawsze mijałam go o tej samej porze w tym samym miejscu.
W końcu dotarłam pod budynek szkoły muzycznej. Przywitałam się z Panem Rewem, zamieniliśmy parę słów. Następnie zabrałam klucz z sali, gdzie miałam mieć lekcje. Pani profesor jeszcze nie było. Miałam chwilę by poćwiczyć. Wyjęłam z futerału skrzypce i zaczęłam grać. Nie wychodziło mi to za dobrze a egzaminy zbliżały się wielkimi krokami. Próbowałam ciągle od nowa, powoli i do przodu. Jednak nic nie dawało skutków. Nagle do sali wparowała profesor Bery. Bez zastanowienia zaczęła tłumaczyć jak i co trzeba poprawić. Kazała mi grać. Powoli zaczęłam machać ręką wprawiając smyczek w ruch, jednak długo to nie potrwało. Pani Bery od razu krzykała :
- Co to ma być!? Ty chyba kpisz sobie ze mnie?
- Nie Pani profesor.-Odpowiedziałam grzecznym, łagodnym tonem.
- Na strunie G proszę by palec drugi i trzeci były obok siebie, tam są półtony. A i jeszcze nie mówiąc o intonacji, natychmiast to popraw- Powiedziała i usiadła przed pianinem.
Zaczęłam od nowa grać, tym razem Pani profesor podgrywała mi na pianinie w celu wyeliminowania nieczystości. Minęło 30 minut miałam dość. Lecz pani Bery ciągle kazała ćwiczyć i ćwiczyć. Nie miałam siły trzymać smyczka. Czułam jak zmęczenie obezwładnia mój umysł oraz ciało. Przestałam myśleć o tym co robię.... Ale Pani Bery zaczęła znów krzyczeć, miałam ochotę się popłakać. Czułam się beznadziejnie, nie wiedziałam jak zmotywować swój mózg do pracy. Zaczęłam znów po raz kolejny od nowa, tym razem pomyślałam o średniowieczu, wyobraziłam sobie tamte czasy, kiedy powstał ten utwór.
-Brawo,chociaż na koniec pokazałaś, że jeśli chcesz potrafisz- Rzekła poważnie nauczycielka.
-Jednak nie myśl sobie, że grasz znakomicie. Dużo Ci brakuje dziecko- dopowiedziała Bery.
Zaczęłam pakować skrzypce do futerału, smyczek oraz nuty. Wyszłam z sali. Nie wiedziałam dlaczego jestem taka smutna, przecież na koniec zagrałam dobrze. Wiedziałam jednak, że to dopiero początek pracy.

Wróciłam do domu odłożyłam skrzypce na swoje miejsce. Poszłam do kuchni by zjeść obiad. Potem znów zaczęłam się uczyć do liceum. Przerwałam jednak kiedy do drzwi zadzwonił dzwonek.
W drzwiach stał Emanuel, uśmiechną się i zapytał czy nie potrzebuje pomocy z instrumentu. Ucieszyłam się widząc go, zaprosiłam do środka. Wyjęłam  skrzypce i zaczęliśmy ćwiczyć.

Następnego dnia...

Jak codziennie rano zjadłam śniadanie w pośpiechu, wypiłam szklankę mleka. Spakowałam skrzypce do futerału oraz nuty, zabrałam plecak z książkami. Codzienny bieg na autobus odniósł sukces, bowiem zdarzyłam na niego a przy okazji poćwiczyłam bieganie. w autobusie przeczytałam fragment książki Bolesława Prusa "Lalka" Dość ciężka lektura sprawiła mi wiele bólu, wolałam czytać lżejsze książki, które nie koniecznie opowiadały o miłości i chytrości. Zanim się zorientowałam że przeczytałam tylko 10 kartek musiałam wysiadać z autobusu, udałam się w kierunku szkoły. Wyjęłam z kieszeni telefon by sprawdzić godzinę oraz plan lekcji, gdzie i z kim mam zajęcia. Przy okazji spotkałam moją przyjaciółkę Aurelię, Zapytałam o lekcje: "Czy było zadanie?" oraz "Myślisz, że odda nam eseje z piątkowego seminarium?" Aurelia pokręciła przecząco głową z smutną miną na twarzy po czym rzekła:
-A ty znowu zaczynasz temat szkoły, codziennie rano zawsze jest to samo, weź wyluzuj trochę, co za dużo to niezdrowo, a w przypadku szkoły to już w ogóle.
-Ale nie rozumiem dlaczego niby jest to złe?- odpowiedziałam z nutką aprobaty.
W tle rozległ się dźwięk dzwonka na lekcje. Udałam się więc na lekcje, usiadłam jak zawsze w drugiej ławce. Wyciągałam z plecaka książki oraz zeszyty i zaczęłam szukać piórnika. Kiedy w końcu znalazłam go przysiadł się do mnie mój przyjaciel-Brian. Widząc jego niewyspany wzrok zapytałam, czemu znów nie spał w nocy. On przewrócił jedynie oczami i powiedział że uczył się całą noc do egzaminów, które są za tydzień.  Uśmiechałam się jedynie z myślą: "Dlaczego nie pouczysz się w weekend?" Jednak nie miałam odwagi mu tego powiedzieć, zajęłam się więc lekcją.
Tym razem na matematyce mieliśmy wyrażenia algebraiczne. Dział, za którym nie za bardzo przepadałam, jednak musiałam poradzić sobie z nim. Później miałam zajęcia z rozszerzonej biologi. Jak zawsze dużo pisania, opisywania, rysowania komórek i innych rzeczy. W końcu nastała ostatnia godzina i było to wychowanie fizyczne. Graliśmy w siatkówkę, bardzo miło spędziłam czas, odbijając piłkę. Później szybko musiałam się przebrać i biec kolejny raz na przystanek autobusowy. Niestety tym razem nie zdążyłam na autobus. W związku z tym musiałam iść na piechotę, po dwudziestu minutowych spacerze byłam już pod szkołą muzyczną.
Miałam idealne 10 minut by zjeść sobie obiad. W pojemniku dziś miałam ziemniaczki marchewkę oraz kotleta schabowego, na stołówce przygrzałam sobie jedzenie. Zjadłam i znów udałam się na lekcje tym razem było to kształcenie słuchu. Doskonaliliśmy dziś nasz słuch, budowaliśmy trytony z rozwiązaniem oraz trójdźwięki. Po męczącej lekcji miałam 10 minutową przerwę podczas, której spotkałam Emila i Klarę, dowiedziałam się o projekcie "szost most jak gra los?!" Postanowiłam również się przyłączyć do realizacji projektu. Spojrzałam na zegarek ku mojemu zdziwieniu miałam już od 5 minut lekcje skrzypiec. Przeprosiłam Klarę i Emila i pobiegłam na lekcje, przez przypadek wpadłam na jakiegoś chłopaka w biegu przeprosiłam i pobiegłam do sali.

wtorek, 13 października 2015

Wiersz o bólu istnienia

chcę
a nie potrafię

chcę
a nie mogę

mogę
a nie chcę

wciąż szukam
sensu
i prawdy

lecz znajduję tylko
rozczarowania
i złudne nadzieje

wiesz 
kiedyś ucieknę daleko stąd
nie zabierając ze sobą nic
ucieknę tam
gdzie czas nie liczy się

i w samotności rozkuwać będę
ogromny mur

aż poczuję wolność

od pragnień
od strachu
od złudzeń

i odnajdę siebie