Strony

sobota, 19 lipca 2014

*Wyobraź sobie, proszę, jakiś sensowny i/lub kreatywny tytuł posta*

  Cześć! Nie wiem co mnie natchnęło do napisania opowiadania w takim stylu... Jest nieco bardziej hm... psychologiczne? Chyba można je tak nazwać. Pewnie znalazło się tu parę błędów, bo najpierw pisałam w czasie teraźniejszym, ale wydało mi się to zbyt skomplikowane. Mam nadzieję, że nikogo tym nie zanudzę (jak na mój gust nie jestem zbyt dobra w zabijaniu postaci i te ubogie opisy ;_; , więc z góry przepraszam xd). Zakończenie też miało być nieco inne, ale wyszło takie jak jest i postanowiłam go już nie zmieniać.
  Trzymajcie się! Miłego czytania ;3
  ~ MoonCat

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

  Słońce zbliża się ku linii horyzontu, kolejny letni dzień już za parę godzin przemieni się w gwieździstą noc. Na przystanek autobusowy wtoczył się powoli czarny, sportowy samochód. Zatrzymał się tuż przed niewysoką, lecz zgrabną blondynką. Przednia szyba zostaje opuszczona, a z wnętrza pojazdu wydobywa się głęboki męski głos:
  - Może podwieźć?
  Kobieta uniosła nieznacznie lewą brew i przygryzła dolną wargę, jakby rozważenie tej propozycji wymagało niezwykle głębokich przemyśleń. Rzuciła ukradkowe spojrzenie w stronę, z której parę minut temu powinien był przyjechać autobus, wzruszyła ramionami i zrobiła krok w stronę ferrari. Blondynka otwarła drzwi i zajęła miejsce pasażera. Samochód wypełniał zapach słodkiej wanilii - co można było wyczytać z dyndającej przy lusterku zawieszki - oraz tytoniu.
  - Jack - przedstawił się ciemnowłosy mężczyzna. Twarz przysłaniały mu okulary przeciwsłoneczne, chociaż słońce już prawie zaszło.
  Samochód ruszył z piskiem opon.
  - Chloe - kobieta uważnie przygląda się nieznajomemu. Jej uwagę przykuły kolczyki: w prawym uchu i brwi. Kilkudniowy zarost dodawał mu męskości, ale trudniej przez to ocenić wiek Jack'a.
  - Więc dokąd cię zabrać, Chloe?
  - Będziesz przejeżdżać przez Geoffreytown?
  - Mieszkasz tam? - jego twarz wykrzywiła się nieznacznie. - To niezła dziura... - dodał, ale gdy po dłuższej chwili Chloe w dalszym ciągu nie odpowiadała, postanowił zmienić temat. - Eem... Skąd wracasz? Pracujesz gdzieś tutaj?
  - Tak. Choć w zasadzie to nie. Nie mam stałego miejsca pracy - kąciki jej ust uniosły się lekko w górę.
  - Więc? Jesteś... prostytutką? - W jego głosie zabrzmiała nuta nadziei. Patrzy pytająco na pasażerkę, jednocześnie przyglądając się jej ubiorowi. To całkiem prawdopodobne, że zarabia bez niego.
  - Może patrz gdzie jedziesz... - napomniała blondynka nawet nie spoglądając w stronę kierowcy, gdy auto za bardzo zbliżyło się do ostrego zakrętu. Jack zaklął pod nosem i do oporu nacisnął hamulec. - Nie - Chloe rozwiała niestosowne przypuszczenia. - Nie jestem prostytutką. Zabijam. To mniej hańbiące zajęcie.
  Jack zaśmiał się cicho. - Niezły żart.
  - Wiesz... też jesteś na mojej liście. - kobieta uśmiechnęła się, wypowiadając te słowa, a właściciel ferrari wciąż nie mógł oderwać od niej wzroku.
  Kilka kilometrów przejechali w milczeniu. Później Jack poruszał trochę bezpieczniejsze tematy, jak na przykład hobby, rodzina i inne bzdety, które średnio go interesowały. Gdy jednak zrobiło się ciemniej ponownie wszedł na ścieżkę, którą wcześniej sobie obrał.
  - Lubisz się zabawić? Znam świetny klub, tu, niedaleko. Mógłbym cię tam zabrać... wypilibyśmy kilka drinków...
  Blondynka przyglądała się pędzącemu za oknem światu. 
  - Przecież prowadzisz.
  - Kto powiedział, że później też bym prowadził? Wiesz... moglibyśmy tańczyć do rana i trochę lepiej się poznać...
  Jack dotknął delikatnie jej kolana.
  - Masz pozdrowienia od Sophie - powiedziała, wyciągając dłoń w stronę kierownicy. Mężczyzna oderwał wzrok od drogi, spoglądając na Chloe z uniesionymi wysoko w górę brwiami. Skąd znała jego byłą? Otworzył usta jakby chciał coś powiedzieć, ale nie zdążył wydobyć z nich żadnych słów oprócz krzyku przerażenia. Za sprawą tajemniczej pasażerki auto gwałtownie zmieniło kierunek jazdy. Pędziło teraz wprost do lasu rosnącego wzdłuż drogi, taranując pomniejsze krzewy i drzewka. Samochód podskakiwał na nierównym podłożu.
  - Co ty wyprawiasz?! - krzyknął Jack, gdy udało mu się opanować przerażenie. Próbował sięgnąć hamulca ręcznego, ale ręka blondynki jest szybsza niż jego. Pojazd zatrzymał się. - Zwariowałaś?!
  - Wykonuję moją pracę - jej usta znów się wygięły, wyglądała jakby była zupełnie spokojna, jakby to co przed chwilą zrobiła było rutyną, jej codziennością.
  Dopiero teraz Jack zorientował się co tak naprawdę się dzieje. To co na początku brał za oryginalne poczucie humoru okazało się przerażającą prawdą. 'Boże, to nie może się dziać', pomyślał. Gdy jednak zobaczył jak z torebki Chloe wyłania się pistolet, rzucił się do ucieczki.
  Ale na ucieczkę okazało się za późno. Zanim drzwi się odblokowały lufa broni zdawała się już czule dotykać jego głowy. Mężczyzna wstrzymał oddech.
  - Serce za serce - usta blondynki były teraz całkiem blisko jego ucha, więc bardzo wyraźnie usłyszał przyprawiający o dreszcze szept. Były to ostatnie słowa, które usłyszał.

  Uwaga! - Ostrzegał głos w nowym płaskim telewizorze. - Policja robi co może w sprawie tajemniczego mordercy. Na razie nie znamy motywów, którymi się kieruje, poza tym, że ofiarą padają kierowcy i samotnie spacerujące młode osoby, zwykle mężczyźni. Prosimy zachować ostrożność.
  - Och, coraz więcej psychopatów chodzi po tym świecie... - szczupły rudzielec postawił na stole dwie filiżanki z kawą. - Słodzisz? Przyniosę cukier.
  Gdy mężczyzna zniknął za drzwiami, jego los został przesądzony. W jednej z filiżanek wylądowało parę kropel przezroczystego płynu.
  - Już jestem. - Rudy uśmiechał się zupełnie jakby za coś przepraszał.
  Wydawał się być całkiem miły. Jeszcze nikt, kto znajdował się na liście Chloe, nie był wobec niej tak troskliwy. Ciekawe, czym sobie zasłużył na taki koniec?
  Mężczyzna zajął miejsce na krześle i zanurzył usta w gorącym napoju.
  - Coś się stało? - zapytał, widząc wyraz twarzy kobiety. Wyglądała na załamaną.
  - Wybacz - szepnęła.
  Filiżanka dźwięcznie upadła na podłogę, a kawa, która się wylała stworzyła wokół niej małe jeziorko śmierci.