Strony

czwartek, 30 kwietnia 2015

Ewa

  Jedna. Przyglądam się jej, gdy leży na mojej dłoni. Kładę ją powoli na języku, badam jej kształt... Biorę łyk wody. To samo robię z drugą, z trzecią, i z każdą następną. Mają kolor delikatnego różu, jak wata cukrowa, lecz nie smakują jak ona. Może zabiorą mnie tam, gdzie problemy same się rozwiązują. Tam, gdzie nie ma nienawiści. Tam, gdzie w powietrzu unosi się zapach miłości.
  Do szczęścia.

  Otwieram oczy. Słabe światło nocnej lampy rozjaśnia wnętrze niewielkiego pomieszczenia. Pokój ma białe ściany i sufit, jest skąpo umeblowany - znajdują się w nim dwa pojedyncze łóżka, stojak z kroplówką, oraz stolik i dwa krzesła. Na jednym z nich siedzi moja matka.
- Dlaczego? - patrzy na mnie ze łzami w oczach. - Dlaczego to zrobiłaś? Dlaczego chciałaś się... - usta drżą jej od emocji.
  Nie rób mi tego. Nie zadawaj takich pytań. Mam wrażenie, że moja głowa jest niesamowicie ciężka. Miało mnie już nie być, wtedy nie musiałabym wymyślać ani logicznych, ani żadnych kłamstw. Co mam ci powiedzieć? Że miałam już dosyć? Że to wszystko mnie przerosło? Zdrada mojego chłopaka z najlepszą przyjaciółką, coraz gorsze oceny, wasz rozwód, naglące terminy, te ciągłe kłótnie, no i po raz kolejny nie dostałam się do zespołu... Im bardziej się starałam, tym gorzej wychodziło. Czułam się taka opuszczona i niepotrzebna... To chcesz usłyszeć? Że nie jestem wystarczająco dobra, by żyć na tym świecie, albo ten świat nie jest dla mnie odpowiedni? Znów mi powiesz, że niepotrzebnie się przejmuję, że kogo to wszystko obchodzi...
  Postanawiam na razie się nie odzywać. Czuję się zbyt zamroczona.
- Tak bardzo się przestraszyłam, kiedy weszłam do pokoju, a ty... leżałaś... taka blada... jakbyś była nieżywa - łzy spływają powoli po jej policzkach, a twarz wygina się w coś na kształt rozpaczy.
  Dopiero teraz zauważam, że trzyma moją dłoń.
- Ja... Nie chcę, żeby to się powtórzyło. Kocham cię, nie chcę cię stracić...
- Nie wierzę ci - szepczę. Brzmi to dużo chłodniej niż zamierzałam. Ale jestem niemal pewna, że jej uczucie jest chwilowe, zwykle się mną nie przejmuje.
- Och, Ewa... - mama wydaje się być mną rozczarowana. Po raz kolejny. - Może nie okazywałam ci tego tak, jak powinnam, ale nie wiedziałam, że jest z tobą źle. Nie brałam pod uwagę, że posuniesz się tak daleko z powodu... sama nie wiem z jakiego... Kocham cię. Nawet nie wiesz jak się martwiłam. - Mówiąc to przytula mnie. - Nie przysparzaj mi więcej takich problemów. Jeszcze jak sąsiedzi zaczną o tym mówić...
  Ach więc to tak. Wcale nie martwiła się o mnie. Tylko o siebie. O to, co sąsiedzi powiedzą. Że ma córkę, która chciała się zabić. I że pewnie jest wyrodną matką, czy coś w tym stylu.
  To straszne, jak samolubni mogą być ludzie. Moja matka. I ja też. Chcę przecież, by ktoś poświęcił mi swoją uwagę, otoczył miłością...
- Wyślą mnie do wariatkowa? - pytam z posępną miną. Nie chcę się tam znaleźć.
- Nie wiem - ona wydaje się być równie niezadowolona z tej możliwości, jak ja. Ale każda z nas z innego powodu. Każda z nas martwi się tylko o siebie. I nic tego nie zmieni. Ludzie już tacy są...


-----------------------------------------------------------------------------------------------
Dziś króciutko, ale konkretnie. Jak mleko skondensowane xD Mam nadzieję, że się spodobało :)
~ MoonCat

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz